Niemcy Północne - poznaj nieznane.

Wszystkie artykuły

Weekend muzeów w Szlezwiku

O d średniowiecznej osady Wikingów po największy na świecie globus i najdalsze zakątki kosmosu – a to wszystko w małej odległości od niewielkiego Szlezwiku-Holsztynu. To świetny (i tak nieoczywisty) pomysł na przedłużony weekend.

Wielu z was zapewne pamięta czasy szkolnych wycieczek do muzeum. I prawdopodobnie spora część osób kojarzy je z nudnymi wykładami przewodnika, a może nawet zakurzonymi eksponatami w gablotach. Na ścianach wisiały setki obrazów, a dwujęzyczne opisy na tabliczkach mało komu zostały w pamięci.

Teraz gdy jesteśmy dorośli, inaczej patrzymy na pewne rzeczy. Chętnie podróżujemy i chcemy poznawać nowe miejsca oraz ich historię. W niemieckim kraju związkowym Szlezwik-Holsztyn, mamy całkiem sporo muzeów i to w pięknej oprawie.

Targ i system umocnień Danevirke z czasów wikingów wpisano w 2018 r. na listę światowego dziedzictwa kulturowego UNESCO. / Fot. Shutterstock

Odkryjmy, jakie eksponaty kryją się w Zamku Gottorf

Historia zamku sięga drugiej połowy XII w., kiedy to wzniesiona została pierwsza warownia. Wkrótce do rezydencji przenieśli się biskupi i mieszkali w niej do momentu oddania siedziby książętom Szlezwiku w 1268 r. W XV w. zamek odziedziczyli Oldenburgowie, którzy krótko wcześniej sięgnęli po tron duński. Szczególne zamiłowanie do tego miejsca okazywał król Fryderyk I, dzięki któremu dobudowano zachodnie skrzydło – był to jeden z pierwszych przykładów wczesnego renesansu w północnej Europie.

Po śmierci króla rezydencja trafiła w ręce młodszego pokolenia. Za panowania Fryderyka III w pierwszej połowie XVII w. zamek stał się ważnym europejskim centrum kulturalnym.

Obecnie w gruntownie odrestaurowanej rezydencji mieści się Muzeum Historii Kultury i Sztuki oraz Muzeum Archeologiczne. Znajdziemy tu również Muzeum Regionalne Szlezwiku-Holsztynu. Można w nim podziwiać cenne dzieła europejskiego malarstwa, a także zwiedzać pełne przepychu wnętrza, takie jak Sala Królewska, w której umieszczono liczne dzieła sztuki średniowiecznej. Bogactwem zdobień przyciąga też rokokowa Plöner Saal.

Warto zobaczyć także Salę Jeleni (Hirschsaal), w której znajdziemy wiele motywów łowieckich. Swego czasu odbywały się w niej bankiety i inne ważne uroczystości. Lubicie odkrycia podróżnicze? Co powiecie na to, że w jednym z budynków zamkowych eksponowana jest łódź morska z IV w.? I to w całkiem niezłym stanie!

Idźmy dalej, aż sięgniemy gwiazd…

Wizyta w zamku Gottorf ucieszy nie tylko miłośników historii sztuki, ale także entuzjastów astronomii. Na tej samej wysepce, na której stoi rezydencja, znajduje się gigantyczny globus oraz barokowy ogród. Skąd pomysł, by w otoczeniu piękna przyrody stworzyć przestrzeń dla nauki?

Otóż książę Fryderyk III mocno pasjonował się badaniem gwiazd. On i jego nadworny matematyk Adam Olearius wpadli na genialny, jak na tamte czasy pomysł zbudowania gigantycznego globusa. Najbardziej niezwykłą rzeczą było to, że… można było wejść do środka. We wnętrzu z kolei znajdowało się sztuczne niebo z gwiazdozbiorami – w ten oto sposób globus stał się pierwszym w historii planetarium.

Obecnie na wyspie znajduje się replika tego planetarium, w otoczeniu częściowo odtworzonego barokowego ogrodu. Nie jest to jednak typowy muzealny obiekt, lecz miejsce, które dostarcza niezapomnianych przeżyć. Pamiętacie film "Jurrasic World", w którym młodzi bohaterowie odbywali nietypową podróż, umożliwiającą im podglądanie dinozaurów?

Wprawdzie w zamku Gottorf nie ma prehistorycznych zwierząt, ale za to możecie doświadczyć równie niecodziennego przeżycia, jakim jest "przejażdżka" we wnętrzu gigantycznej kuli. Począwszy od tego sezonu zrealizowany z największą starannością film animowany prezentuje zwiedzającym dzieje powstania globusa.

Na parterze planetarium zainstalowano sprzęt, umożliwiający wam przeniesiecie się do świata wirtualnej rzeczywistości. Dzięki temu należy ono teraz do najnowocześniej wyposażonych instytucji muzealnych w kraju. Sześciominutowy seans w technologii VR nie ma jednak zastąpić przejścia na następną kondygnację planetarium i znalezienia się wewnątrz kuli. Wręcz przeciwnie. Pobudza pragnienie zbadania globusa, a co za tym idzie – chęć zdobycia zupełnie nowej wiedzy.

Wspaniała lekcja historii…

… czeka was w Muzeum Wikingów w Hedeby, jednym z najważniejszych niemieckich muzeów archeologicznych. W czasach średniowiecza Hedeby było osadą wikingów, a zarazem ważnym targiem i portem. W tych okolicach rozciągał się również system fortyfikacji – Danevirke, który miał za zadanie chronić południową granicę Danii. Będąc w okolicach historycznych osad, nie można ominąć wizyty w tamtejszym muzeum poświęconym historii ludu, który zasłynął głównie wyprawami łupieżczymi, sięgającymi wybrzeży Afryki i Morza Czarnego.

Wikingowie byli bezlitośnymi zdobywcami i żeglarzami, a na swych niewielkich łodziach potrafili dotrzeć w najbardziej odległe krańce świata. Według niektórych źródeł to oni jako pierwsi, pomimo braku przyrządów nawigacyjnych i map, dotarli do Ameryki Północnej i założyli tam pierwsze, kolonialne osady.

Co ciekawe, mit jasnoskórego brodacza – boga Wirakocza, pojawia się nawet w przekazie południowoamerykańskich Inków. Niepokojące rogi, które zdobiły hełmy są jednak tylko wymysłem, który pojawił się znacznie później – i jest raczej inspiracją dla projektantów kostiumów teatralnych niż nawiązaniem historycznym.

Muzeum Wikingów i siedem zrekonstruowanych zabudowań doskonale ilustrują życie i zwyczaje mieszkańców tych terenów. Przez cały rok mają tu miejsce liczne wydarzenia i akcje interaktywne, dzięki którym zwiedzający mogą wcielić się w role dawnych wojowników. Zwiedzając kompleks możecie także zobaczyć ścieżkę pozwalającą przejść przez historyczne tereny z Danevirke do Hedeby. Taki spacer to okazja do poznania nie tylko historii wikingów, ale również zagrożonych gatunków zwierząt, które mieszkały w tutejszych lasach.

Jeżeli starczy czasu, koniecznie odwieźcie stolicę Szlezwik-Holsztyn – Kilonię. Do najbardziej znanych muzeów należą: Muzeum Komputerowe, Muzeum Żeglarstwa przy nadbrzeżu Sartorikai oraz Muzeum Maszyn.

W muzeum sztuki Kunsthalle zajdziecie zbiory 1000 obrazów z sześciu wieków, 200 rzeźb, 40000 grafik i utworzony w XIX w. zbiór dzieł antycznych. Nie można także nie wspomnieć o Stadtmuseum w Warleberger Hof, który jest najstarszym zachowanym dworem szlacheckim z początku XVII w. W tak niezwykłych miejscach, jakie znajdują się w Szlezwiku i jego okolicach, zwiedzanie muzeów naprawdę wciąga. I to bardzo!

Fot. główna: Shutterstock

 

Rozsmakuj się w Bremie. Miasto kawy, czekolady i wina

200 lat temu osioł, pies, kogut i kot wyruszyli w podróż. Cel? Brema. I choć do grodu nad Wezerą nigdy nie dotarli, to dziś słynni bohaterowie z baśni braci Grimm są symbolem tego miasta. "Chodź z nami do Bremy" – namawiali się nawzajem muzykanci. No właśnie, chodźmy…

Czytaj więcej
 

Wzdłuż kredowego wybrzeża. Trasy Meklemburgii-Pomorza Przedniego

Meklemburgia-Pomorze Przednie to kraj w północno-wschodnich Niemczech, ciągnący się wzdłuż Morza Bałtyckiego. Jest tu wszystko, czego potrzeba, by wypocząć: zachwycające polodowcowe krajobrazy, przyjemne piaszczyste plaże, malownicza linia brzegowa urozmaicona licznymi wysepkami, pyszna kuchnia, liczne jeziora, gotyckie zabytki i kurorty.

Czytaj więcej
 

Miasto z baśni. Brema pełna zabytków i atrakcji

Choć jest najmniejszym krajem związkowym Niemiec, miejsc do zwiedzenia jest w niej co niemiara. Brema, którą wielu z nas kojarzy z baśniami braci Grimm, to miejsce idealne zarówno na weekendową eskapadę, jak i dłuższy pobyt. Ruszajmy zatem!

Czytaj więcej

Rozsmakuj się w Bremie. Miasto kawy, czekolady i wina

2 00 lat temu osioł, pies, kogut i kot wyruszyli w podróż. Cel? Brema. I choć do grodu nad Wezerą nigdy nie dotarli, to dziś słynni bohaterowie z baśni braci Grimm są symbolem tego miasta. "Chodź z nami do Bremy" – namawiali się nawzajem muzykanci. No właśnie, chodźmy…

A może lećmy? To zdecydowanie najszybszy sposób. Bezpośrednio z Gdańska podróż zajmie nam 1,5 godziny, a ceny biletów zaczynają się od kilkudziesięciu złotych. Możemy postawić też na lot z przesiadką z Warszawy, Krakowa, Wrocławia i Katowic. Z lotniska jeszcze tylko 11 minut tramwajem i już jesteśmy w centrum tego pełnego kontrastów miasta.

Kiedy najlepiej przyjechać do Bremy? W czerwcu odbywa się festiwal cyrkowy La Strada. Jesienią turystów przyciąga Freimarkt, największe oraz najstarsze święto ludowe w północnych Niemczech i zarazem odpowiedź na bawarski Oktoberfest. Do miasta warto też wrócić w okresie świątecznym. Wtedy spotkamy tu uznawany za jeden z najpiękniejszych w Europie jarmark bożonarodzeniowy. Bez względu jednak na sezonowe atrakcje, plan zwiedzania mamy ustalony. Ale po kolei.

Polecamy

650 najróżniejszych gatunków win serwuje lokal Ratskeller w piwnicach ratusza. / Fot. Shutterstock

O Bremie słów kilka

Brema, która wraz z Bremerhaven tworzy najmniejszy kraj związkowy Niemiec. Ze swoją ponad 1200-letnią tradycją, pamięta jeszcze czasy Hanzy, potężnej średniowiecznej organizacji skupiającej grody handlowe Północnej Europy. Mimo że liczy ponad pół miliona mieszkańców, Brema jest bardzo kompaktowa. Wszędzie, gdzie nie dotrzemy na nogach, możemy dojechać rowerem. Ciekawostka - to trzecie najbardziej przyjazne rowerom miasto w Europie.

I jedno z największych centrów kulinarnych. Nie możemy stąd wyjechać nie spróbowawszy tradycyjnego Labskausa (papki z peklowanej wołowiny, marynowanych śledzi, buraków i ziemniaków, podawanej z sadzonym jajem), warzonego na miejscu piwa Beck’s czy kawy z jednej z najstarszych niemieckich palarni.

No dobrze, ruszajmy w tą (także kulinarną) podróż po Bremie.

Labskaus

papka z peklowanej wołowiny, marynowanych śledzi, buraków i ziemniaków, podawanej z sadzonym jajem. / Fot. Shutterstock

Klaben

to tradycyjny bremeński chleb, podawany głownie w okresie świątecznym. Podobno najlepszy jest pod 2 tygodniach od upieczenia. Jego składniki to: suszone owoce (zwłaszcza rodzynki), mąką, masło, cukier, skórka pomarańczy i cytryny, rum, migdały, drożdże i sól. / Fot. Shutterstock

Winne ratuszowe piwnice

Poranek rozpoczynamy od kawy. Nie potrzebujemy takich dopalaczy? Ok, postawmy na bezkofeinową - Brema jest jej zagłębiem. Kawa oraz tradycyjne bremeńskie słodycze to idealne otwarcie dnia. Zamawiamy Klaben (ciasto z dużą ilością rodzynek), Kaffebrot (sucharki z masłem, cukrem i cynamonem) albo (a może oraz….?) Kluten (cukierki miętowe oblane deserową czekoladą). Od ponad stu lat wytwarza się tu również czekolady i praliny Hachez – słodkości nie zbraknie. Wręcz przeciwnie, od przybytku może się zakręcić w głowie.

Tak posileni ruszamy na zwiedzanie. Pierwsze kroki kierujemy ku rynkowi. Na liście "must see" mamy bowiem XV-wieczny kamienny posąg Rolanda wraz z budynkiem ratusza wybudowanego w tym samym okresie (jedynie fasada w stylu renesansu wezerskiego pochodzi z XVII w.) widnieją też na innej liście - światowego dziedzictwa UNESCO. Tuż obok znajduje się katedra św. Piotra, a nieco dalej słynny pomnik muzykantów z Bremy.

Z rynku obchodzimy z tradycyjnym wurstem w dłoni. Ich zapach nie pozwolił nam przejść obojętnie obok budek ustawionych przy ratuszu. Tego ostatniego zresztą też nie omijamy – w jego piwnicy serwuje się ponad 650 rodzajów wina. Degustacja obowiązkowa!

Wieczór z bohemą

Przemieszczając się w stronę rzeki i promenady Schlachte, przechodzimy przez Böttcherstrasse, wąską uliczkę zbudowaną na zlecenie potentata kawowego, Ludwiga Roseliusa (twórcy m.in. wspomnianej już kawy bezkofeinowej). Na dachu należącego do niego Glockenspiel House umieszczone są kuranty z miśnieńskiej porcelany, które – począwszy od południa – co godzinę wygrywają melodię.

Z promenady blisko już do Schnoor, średniowiecznej dzielnicy zamieszkiwanej przed laty przez rybaków, rzemieślników i kupców. Wzdłuż brukowanych uliczek w równych rzędach ustawione są wąskie budynki z kolorowymi fasadami. Pełno tu interesujących sklepików i artystycznych pracowni – naturalnie zaglądamy do co ciekawszych.

Zaglądamy też do Viertel, radosnej dzielnicy bremeńskiej bohemy. Tu mieszczą się teatry, biblioteki, muzea i centra kultury, a w licznych pubach i restauracjach gromadzą się artyści. Siadamy przy jednym ze stolików by poobcować ze sztuką w najżywszej formie.

Do Bremy na piwo

Nie ma chyba nikogo, kto nie znałby bremeńskiego hitu eksportowego, czyli piwa Beck’s. Zwiedzanie browaru kończymy degustacją unikatowych piw, których nie znajdziemy nigdzie poza niemieckim rynkiem. Interesujący jest też Browar Union Brauerei. Jego początki sięgają 1907 r. Po zamknięciu w 1968 r., został on reaktywowany pięć lat temu. Dziś warzy się tu piwa kraftowe. No cóż. Spróbujmy! Piwna uczta to najlepszy pomysł na zakończenie tego dnia.

Fot. główna: Shutterstock

 

Szlakiem średniowiecznych miast portowych

Szlezwik – Holsztyn to region, który zachwyci każdego, dla którego podróżowanie to przede wszystkim kontakt z historią i kulturą europejską. Port Kilonii, flensburski deptak, a także ich okolice – wszystkie te miejsca wypełnione są wyjątkowymi atrakcjami.

Czytaj więcej
 

Wymarzona wycieczka dla zakochanych

Chyba każda kobieta marzyła w dzieciństwie by być księżniczką. Może niekoniecznie tą zamkniętą w wysokiej wieży, jednak książę na białym koniu też byłby mile widziany. Panowie, możecie spełnić te skryte marzenia i zabrać swoją drugą połówkę w romantyczną podróż szlakiem zamków niedalekiej Dolnej Saksonii i niepowtarzalną ścieżką zakochanych, gdzie prawdopodobnie równie często, jak piękne widoki, napotkacie pary w trakcie zaślubin.

Czytaj więcej
 

Poczuj siłę talasoterapii. Weekend w trybie slow

Wyprawa szlakiem pielgrzymkowym – brzmi zaskakująco? Bynajmniej! Cisza, spokój, kontemplacja – czego chcieć więcej? Jeśli jednak nie jesteście przekonani, to w północnych Niemczech macie mnóstwo innych możliwości. Jedna z nich to wspomniana talasoterapia, czyli leczenie morskim klimatem.

Czytaj więcej

Aktywnie z rodziną. Weekend na niemieckim pomorzu

B lisko 2 tys. km wybrzeża, szerokie plaże, nadbałtyckie uzdrowiska, jeziora, liczne zamki oraz zabytkowe miasta chronione przez UNESCO. A wszystko to tuż za polską granicą.

Weekend to za mało, by choćby pobieżnie poznać Meklemburgię-Pomorze Przednie. Ale kto powiedział, że nie można tam wracać po wielokroć, odkrywając te tereny krok po kroku? Tym bardziej, że ciekawych miejsc – i to tuż po przekroczeniu polskiej granicy – nie brakuje.

Godzinami można błądzić po wąskich i krętych średniowiecznych uliczkach hanzeatyckich miast, kryjąc się w cieniu potężnych gotyckich świątyń. Odkrywać nadmorskie kurorty i uzdrowiska, w których przed laty lubili się zatrzymywać cesarze, artyści i pisarze. Podglądać największe w Europie skupisko żurawi czy przemierzać kajakiem meandrujące szlaki meklemburskiego pojezierza. W tym morzu – nomen omen – atrakcji każdy na pewno wybierze coś dla siebie.

10 000 m kw.

ma rynek w Wismarze i jest jednym z największych w północnych Niemczech

Wanny berlińczyków

Pierwsze skojarzenie, gdy myślimy o Meklemburgii to wyspy. Ruszając rowerem ze Świnoujścia już po kilkuset metrach od granicy w krajobrazie zachodzi, na początku nie do końca uchwytna, zmiana. Wszechobecne po polskiej stronie parawany zastępują wiklinowe kosze plażowe. A prowadząca przez las szeroka i oświetlona ścieżka rowerowa wiedzie wprost do Ahlbeck, jednej z trzech miejscowości uzdrowiskowych, w których przed laty chętnie odpoczywali cesarze Prus i Austro-Węgier.

Latem słońce wyłania się tu wprost z morza, a pierwsze promienie rozświetlają biel drewnianego mola z 1898 roku. Tu każdy odwiedzający kieruje swoje pierwsze kroki, natychmiast chcąc poczuć morską bryzę na twarzy. Tuż obok rozciąga się promenada z licznymi knajpkami i barami. Jakże łatwo w tym miejscu cofnąć się w czasie. Wystarczy zamknąć oczy, by zobaczyć dzieci biegające wokół pasiastych namiotów służących za przebieralnie i berlińczyków zanurzonych w wannach z morską wodą. Na pobliskich wydmach, jak nigdzie indziej smakują świeżo złowione i wędzone ryby od rybaków.

Warto też na chwilę odwrócić wzrok od morza i zagłębić się w uliczki, przy których poza okazałymi willami stoją dawne chałupy rybackie, niektóre wciąż pokryte strzechą.

Ruszając dalej ścieżką rowerową lub promenadą, po zaledwie sześciu kilometrach, docieramy do Heringsdorf, kolejnego cesarskiego uzdrowiska, w którym ćwierkanie niezliczonej liczby ptaków zagłusza wszystkie inne dźwięki. Tu lubiła wypoczywać berlińska elita przełomu XIX i XX wieku. Artysta Lyonel Feininger, muzyk Johann Strauß czy pisarze Maxim Gorki, Theodor Fontane, Lew Tołstoj oraz Thomas Mann. Nawet cesarz Wilhelm II chętnie przyjeżdżał tu, by złapać oddech. W Heringsdorf trudno oderwać wzrok od przepięknych willi z wykuszami, wieżyczkami i werandami.

Godzinami można też siedzieć na deskach ponad 500-metrowego, najdłuższego zagospodarowanego mola w Europie, gdzie mieszczą się liczne sklepiki i lokale.

Po kolejnych dwóch kilometrach ścieżką lub promenadą dociera się do ostatniego z cesarskich kąpielisk – Bansin, gdzie wiatr targa koronami poskręcanych w fantazyjne kształty sosen. Założone w 1897 roku uzdrowisko rozciąga się między morzem a jeziorem Schloon.

Tu także znajdziemy piękne wille i drewniane domy rybackie. Bansin, jako pierwsze niemieckie kąpielisko, otrzymał w 1923 roku "zezwolenie na swobodne kąpiele". Spragnieni morskich fal kuracjusze prosto z pensjonatu mogli pójść spacerkiem do plażowego kosza. To była rewolucja, bo dotychczas musieli korzystać z kabin plażowych na kółkach. Do Bansin przez lata ściągały gwiazdy niemieckiej wytwórni filmowej UFA oraz pisarze. Tu mieszkał Hans Werner Richter, założyciel Grupy 47, do której należał m.in. Günter Grass.

Białe perły

Kolejna wyspa, której nie można pominąć planując wyprawę do Meklemburgii, to Rugia z najmniejszym niemieckim Parkiem Narodowym Jasmund, kredowym wybrzeżem i lasami bukowymi, które mają ponad 700 lat. To idealne miejsce na długie spacery czy wycieczki rowerowe.

Najsłynniejsze uzdrowiska Rugii to Sellin i Binz, najchętniej odwiedzane kurorty Niemiec. Spacerując po stylowym Binz z jego wiekowymi domami wczasowymi, drewnianym molo, domem zdrojowym czy budkami plażowymi cofamy się w czasie do końca XIX wieku.

Chcąc dostać się z Sellin do Binz (lub odwrotnie) warto wsiąść do "Pędzącego Rolanda", kolejki wąskotorowej ciągniętej przez parowóz.

Tuż obok Rugii położony jest półwysep Fischland-Darß-Zingst z pięknymi, dzikimi plażami, w tym najpiękniejszą Darß Weststrand, stromymi brzegami i przybrzeżnymi jeziorami oraz jednym z największych w Niemczech parków narodowych. Tu całkowicie można odciąć się od współczesnego zgiełku i zatopić w zupełnie innym, pełnym żurawi, świecie. W malowniczo położonej wiosce Ahrenshoop unosi się artystyczny duch. Podobnie w Zingst, gdzie odbywa się festiwal fotograficzny "horizonte zingst", który przyciąga wielu fotografów z całej Europy.

Podwodny świat Bałtyku

Można też zdecydować się na zupełnie inny wariant poznawania Meklemburgii i ruszyć szlakiem hanzeatyckich miast. Hanza to potężna średniowieczna organizacja handlowa skupiająca miasta północnej Europy.

Zacznijmy od Stralsund, które nazywane jest bramą do Rugii oraz Wismaru. Historyczne centra obu miast wpisane są na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Już sam spacer po wąskich średniowiecznych uliczkach i urokliwych zaułkach dostarcza niezapomnianych wrażeń.

W Stralsund koniecznie zabierzcie dzieci do Niemieckiego Muzeum Morskiego (na starym mieście) i Ozeaneum (w miejscowym porcie), świata rekinów, płaszczek, koników morskich i ośmiornic, od których maluchy nie będą mogły oderwać wzroku. Tu można podejrzeć życie żółwi, które zamieszkują ogromny zbiornik i na dłużej zatrzymać się przy basenie ryb ławicowych, który ze swoimi 17 metrami szerokości i 9 metrami głębokości zajmuje dwie kondygnacje budynku.

Na naszej trasie nie może zabraknąć Rostocku, największego miasta Meklemburgii, siedziby najstarszego, założonego w 1419 roku, uniwersytetu w regionie Bałtyku. W tutejszym kościele Mariackim znajduje się średniowieczny zegar astronomiczny Hansa Düringera, który wciąż pracuje. Dzieciom na pewno spodoba się też zoo. Na 56 ha w lasku Barnstorfer Wald mieszka ponad 2000 zwierząt, reprezentujących ok. 250 gatunków. Spotkamy tu niedźwiedzie polarne, słonie, gepardy, krokodyle czy pelikany.

Z centrum Rostocku blisko do niewielkiej, bo liczącej zaledwie 8 tysięcy mieszkańców, nadmorskiej osady Warnemünde. Ta początkowo niewielka wioska rybacka w XIX wieku przekształciła się w modny kurort.

Przyjeżdżając koleją wystarczy iść za tłumem, by po przekroczeniu starego ujścia rzeki Warnow wejść w urokliwą portową alejkę. Zanim dojdziecie do morza pobłądźcie uroczymi uliczkami najstarszej części dzielnicy. Jednym z symboli Warnemünde jest latarnia z 1897 roku. Warto pokonać strome schody, wspiąć się na szczyt i podziwiać wspaniały widok okolicy.

Niedaleko Rostocku znajduje się także pachnąca truskawkami Wioska Rekreacyjna Karls Erlebnisdorf w Rövershagen. Poza torem wyścigowym ciągników, latającą stodołą czy zwierzęcym teatrem można tu zobaczyć jak produkowane jest mydło, marmolada czy cukierki. Wszystko z truskawek.

Fot. główna: Shutterstock

 

Auto(stopem) przez Wolfsburg

Legendarne garbusy, miasteczko samochodowe Autostadt i siedziba koncernu Volkswagen – te trzy rzeczy łączy jedno słowo: Wolfsburg. To obowiązkowy punkt dla fanów "czterech kółek".

Czytaj więcej
 

Szlakiem średniowiecznych miast portowych

Szlezwik – Holsztyn to region, który zachwyci każdego, dla którego podróżowanie to przede wszystkim kontakt z historią i kulturą europejską. Port Kilonii, flensburski deptak, a także ich okolice – wszystkie te miejsca wypełnione są wyjątkowymi atrakcjami.

Czytaj więcej
 

Poza utartymi szlakami. Odkryj nieznaną stronę północnych Niemiec

Poznawanie Hanoweru przez pryzmat jego murali, spływ rzeką Pianą, choć wciąż wzdłuż wybrzeża Bałtyku, a może spacer na zapleczu lubeckiej starówki? Północne Niemcy kryją wiele tajemnic i ciekawych historii. Warto je poznać, zbaczając z tradycyjnych szlaków.

Czytaj więcej
uwaga

Niektóre elementy serwisu mogą niepoprawnie wyświetlać się w Twojej wersji przeglądarki. Aby w pełni cieszyć się z użytkowania serwisu zaktualizuj przeglądarkę lub zmień ją na jedną z następujących: Chrome, Mozilla Firefox, Opera, Edge, Safari

zamknij
Wyłącz Adblocka, aby w pełni cieszyć się zawartością tej strony.