Odnowione, zrekonstruowane i w oryginalnym stanie organy oddają hołd tradycji muzycznej trwającej ponad 600 lat. Ich dźwięki można usłyszeć niespodziewanie o każdej porze dnia zza praktycznie każdego rogu. A te, szczególnie posłyszane z zaskoczenia, potrafią nielicho zelektryzować powietrze.
Pomost między klasyką i historią a zapierającą dech w piersiach nowoczesnością
Elbphilharmonie jest prawdopodobnie jednym z najznamienitszych przykładów połączenia tradycji z nowoczesnością. Uroczyste otwarcie 11 stycznia 2017 r. spotkało się z niespotykaną interkontynentalną reakcją. Przez wiele miesięcy nowy punkt orientacyjny Hamburga pozostawał w centrum międzynarodowej prasy. Od tego czasu odwiedziło go ponad 12 milionów turystów.
Zarówno Wielka, jak i Mała Sala Elbphilharmonie należą do pierwszej ligi sal koncertowych na świecie. Ich unikalna architektura umożliwia niezwykłe muzyczne doznania. Szczególnie warta uwagi jest większa z nich, która znajduje się między 12. a 16. piętrem i oferuje miejsce dla 2100 gości, podczas koncertów wszystkich muzycznych gatunków.
Szept na cenzurowanym
Za akustykę obu sal o tarasowym ułożeniu, których widownia okala estradę, odpowiada Japończyk Yasuhisa Toyota. Postanowił on wyłożyć ściany Wielkiej Sali specjalną "białą skórą". 11 tys. gipsowych paneli o nieregularnej powierzchni daje efekt, przez który strach obgadywać słuchaczy siedzących nawet daleko pod sufitem tego zadziwiająco wysokiego i kompaktowego pomieszczenia. Jest spore ryzyko, że szept dotrze do ich uszu!
W Elbphilharmonie wyjątki są prawie regułą. To dom dla każdego, a jego bogaty program muzyczny został zaprojektowany w kosmopolityczny sposób. Dzięki różnej akustyczności i wielkości sal koncertowych mogą się tu odbywać z powodzeniem różne koncerty: muzyki klasycznej, jazzowe, electro, czy pop. Stacjonujące tam na stałe NDR Elbphilharmonie Orchestra i Ensemble Resonanz należą do wiodących orkiestr i są znane z innowacyjnych interpretacji, które kształtują światową scenę muzyczną.
Przechodzimy do gatunków i okolic mniej klasycznych…
… i zostaniemy tu nieco dłużej! Zawitaliśmy bowiem w St. Pauli, dzielnicy kiedyś nazywanej dzielnicą rozpusty. Dziś staje się alternatywną niszą kulturalną, w której można pójść do teatru, jednej z wielu restauracji lub zobaczyć Star Club, gdzie legendarni Beatlesi zagrali pierwszy koncert.
Żeby zrozumieć całą historię, musimy nadmienić w tym miejscu, że Hamburg, po Rotterdamie, jest drugim największym portem w Europie. Przez wieki przybijali tu żądni przygód marynarze, dysponujący wolnym czasem i groszem w kieszeni. Tak narodziła się wątpliwa skądinąd sława dzielnicy St. Pauli, szczególnie ulicy Herbertstrasse.
Skąpani w czerwonych światłach
Do dziś na słynną grzeszną ulicę wstęp mają teoretycznie tylko mężczyźni (informuje o tym tablica na początku ulicy). Dlaczego teoretycznie? Kobiety mogą oficjalnie tam wejść, jest to jednak stanowczo odradzane przez policję. Hamburska kuzynka słynnej amsterdamskiej ulicy czerwonych latarni działa bardzo podobnie - prostytutki ze słabo oświetlonych witryn prezentują swoje wdzięki potencjalnym klientom.
Dlaczego o tym mówimy? To dokładnie TUTAJ The Beatles - chłopcy z Liverpoolu - rozpoczynali swoją karierę muzyczną. W 1960 r. nieznani wówczas młodzi Beatlesi mieli swoje pierwsze koncerty w Hamburgu, kładąc podwaliny pod międzynarodową karierę i tworząc to, co szybko nazwali: planem popu. Bruno Koschmider zaprosił ich do występu w swoim klubie muzycznym Indra, przy ul. Grosse Freiheit 64.
W tym czasie Hamburg był już na dobrej drodze, aby stać się popularnym ośrodkiem muzyki na żywo. Jednak większość miejsc w St. Pauli były wciąż tak naprawdę miejscami rubasznych zabaw i pubami rozochoconych marynarzy. Indra nie była wyjątkiem, więc Beatlesi nie przybyli do fajnego klubu muzycznego z tańczącymi nastolatkami, a raczej do klubu ze striptizem. To jednak nie powstrzymało ich od pełnego czerpania przyjemności z występów na scenie i wyrobienia sobie renomy dzięki charakterystycznemu stylowi i wyjątkowym programom.
– To Hamburg stworzył Beatlesów – mówił Allan Williams, pierwszy manager grupy. – Przez pięć miesięcy grali tu siedem nocy w tygodniu. To tutaj się rozwinęli.
Ten sam menager, dosyć surowy człowiek musimy przyznać, ulokował ich w swoim kinie Bambi tuż za rogiem Indry - w dwóch malutkich, pozbawionych okien pokojach bez ogrzewania i prysznica. Dziś upamiętnia to tablica na budynku przy Paul-Roosen-Strasse 33.
Ciężkie warunki tak pracy, jak i zakwaterowania odegrały podobno istotną rolę w kształtowaniu pasji Beatlesów do muzyki. Ponadto, właściciel klubu namawiał ich na każdym występie, aby "zrobili show", stworzyli dzikie, oryginalne przerywniki, które były później ich znakiem rozpoznawczym.
– Urodziłem się w Liverpoolu, ale dorastałem w Hamburgu – powiedział kiedyś John Lennon. Ten cytat zwięźle podsumowuje historię i artystyczne dorastanie Beatlesów w Hamburgu.
Po siedmiu tygodniach występów w Indrze Bruno Koschmider postanowił "przenieść" Beatlesów do Kaiserkeller, kolejnego miejsca z muzyką na żywo na Grosse Freiheit. Okazało się to znaczącym krokiem, ponieważ młodzi muzycy spotkali się ze swoim legendarnym perkusistą Ringo Starrem, który wkrótce zastąpił ich pierwszego perkusistę, Peta Besta.
Legendarny Star Club, mieszczący się przy Große Freiheit 39, otworzył swoje podwoje w 1962 r., prezentując imponującą liczbę międzynarodowych artystów, a także przyszłych gwiazd. Krótko po tym, jak Beatlesi zaczęli tam występować, wstrzelili się na 17. pozycję na brytyjskich listach przebojów ze swoim pierwszym singlem "Love Me Do".
Okrągła rocznica
W sierpniu tego roku mija okrągłe 60 lat od pierwszego występu The Beatles na hamburskich scenach. To doskonały moment, żeby ruszyć śladami legendy.
Dziś w pobliżu Reeperbahn wciąż jest wiele miejsc, które odegrały ważną rolę w historii Beatlesów, a sporo z nich zostało uwiecznionych na zdjęciach z tamtych czasów, jak np. John Lennon przy wejściu do budynku Jägerpassage 1. Kadr ten później stał się zresztą okładką solowego albumu Lennona z 1975 r. "Rock'n'Roll".
Kolejną lokalizacją, której nie można przegapić, jest legendarny Beatles-Platz. Pod neonem dzielnicy rozrywkowej Reeperbahn betonowa płyta winylowa o szerokości 29 m i pięć stalowych rzeźb przypominają nam o wielkiej epoce historii muzyki Hamburga. Podobnie zresztą, jak pobliskie Muzeum Beatlemania, gdzie na 1300 m kw. zgromadzono pamiątki po kultowej grupie, od ich początków w Hamburgu aż do rozpadu.
Spuścizna okraszona wielkimi marzeniami
Wiele miejsc, w których Beatlesi grali u progu swojej wielkiej kariery, to wciąż kluby z muzyką na żywo. 60 lat później nowi artyści nadal występują na tych samych scenach, mając nadzieję na podążenie śladami swoich słynnych idoli z Liverpoolu. Szczególnie widoczne jest to podczas festiwalu Reeperbahn, największego festiwalu klubowego w Europie. To najbardziej prestiżowe w Niemczech wydarzenie muzyczne typu showcase.
Oprócz setek koncertów odbywających się w kilkudziesięciu klubach, program obejmuje również formaty sztuki wizualnej i wirtualnej rzeczywistości, a także różnorodną tematycznie gamę filmów i literatury.
Niezależnie od tego, jaką muzykę lubisz, Hamburg oferuje coś dla każdego. A gdy dni stają się dłuższe, można spodziewać się wielu różnych festiwali. To tutaj ludzie spotykają się w wyjątkowej atmosferze, którą można znaleźć tylko w Hamburgu – bez względu na to, czy jest to imponujące tło portu, kultowa Elbphilharmonie czy liczne kluby z muzyką na żywo wokół Reeperbahn.
W Hamburgu sezon festiwalowy obchodzony jest na wiele różnych sposobów: od artystycznych, wręcz eksperymentalnych, po pięknie klasyczne. Od uroczystych wnętrz kościelnych, po imprezy pod gwieździstym niebem. Możesz cieszyć się zgiełkiem miejskiego życia lub udać się na idylliczne krajobrazy w okolicach Hamburga.
Ze względu na panującą pandemię, większość festiwali i dużych koncertów została odwołana. Jednak warto o nich pamiętać bo jak tylko będzie taka możliwość, te kultowe eventy powrócą na pewno.
Fot. główna: Fot. Christian Brandes