Niemcy Północne - poznaj nieznane.

Wszystkie artykuły

Rozsmakuj się w Bremie. Miasto kawy, czekolady i wina

2 00 lat temu osioł, pies, kogut i kot wyruszyli w podróż. Cel? Brema. I choć do grodu nad Wezerą nigdy nie dotarli, to dziś słynni bohaterowie z baśni braci Grimm są symbolem tego miasta. "Chodź z nami do Bremy" – namawiali się nawzajem muzykanci. No właśnie, chodźmy…

A może lećmy? To zdecydowanie najszybszy sposób. Bezpośrednio z Gdańska podróż zajmie nam 1,5 godziny, a ceny biletów zaczynają się od kilkudziesięciu złotych. Możemy postawić też na lot z przesiadką z Warszawy, Krakowa, Wrocławia i Katowic. Z lotniska jeszcze tylko 11 minut tramwajem i już jesteśmy w centrum tego pełnego kontrastów miasta.

Kiedy najlepiej przyjechać do Bremy? W czerwcu odbywa się festiwal cyrkowy La Strada. Jesienią turystów przyciąga Freimarkt, największe oraz najstarsze święto ludowe w północnych Niemczech i zarazem odpowiedź na bawarski Oktoberfest. Do miasta warto też wrócić w okresie świątecznym. Wtedy spotkamy tu uznawany za jeden z najpiękniejszych w Europie jarmark bożonarodzeniowy. Bez względu jednak na sezonowe atrakcje, plan zwiedzania mamy ustalony. Ale po kolei.

Polecamy

650 najróżniejszych gatunków win serwuje lokal Ratskeller w piwnicach ratusza. / Fot. Shutterstock

O Bremie słów kilka

Brema, która wraz z Bremerhaven tworzy najmniejszy kraj związkowy Niemiec. Ze swoją ponad 1200-letnią tradycją, pamięta jeszcze czasy Hanzy, potężnej średniowiecznej organizacji skupiającej grody handlowe Północnej Europy. Mimo że liczy ponad pół miliona mieszkańców, Brema jest bardzo kompaktowa. Wszędzie, gdzie nie dotrzemy na nogach, możemy dojechać rowerem. Ciekawostka - to trzecie najbardziej przyjazne rowerom miasto w Europie.

I jedno z największych centrów kulinarnych. Nie możemy stąd wyjechać nie spróbowawszy tradycyjnego Labskausa (papki z peklowanej wołowiny, marynowanych śledzi, buraków i ziemniaków, podawanej z sadzonym jajem), warzonego na miejscu piwa Beck’s czy kawy z jednej z najstarszych niemieckich palarni.

No dobrze, ruszajmy w tą (także kulinarną) podróż po Bremie.

Labskaus

papka z peklowanej wołowiny, marynowanych śledzi, buraków i ziemniaków, podawanej z sadzonym jajem. / Fot. Shutterstock

Klaben

to tradycyjny bremeński chleb, podawany głownie w okresie świątecznym. Podobno najlepszy jest pod 2 tygodniach od upieczenia. Jego składniki to: suszone owoce (zwłaszcza rodzynki), mąką, masło, cukier, skórka pomarańczy i cytryny, rum, migdały, drożdże i sól. / Fot. Shutterstock

Winne ratuszowe piwnice

Poranek rozpoczynamy od kawy. Nie potrzebujemy takich dopalaczy? Ok, postawmy na bezkofeinową - Brema jest jej zagłębiem. Kawa oraz tradycyjne bremeńskie słodycze to idealne otwarcie dnia. Zamawiamy Klaben (ciasto z dużą ilością rodzynek), Kaffebrot (sucharki z masłem, cukrem i cynamonem) albo (a może oraz….?) Kluten (cukierki miętowe oblane deserową czekoladą). Od ponad stu lat wytwarza się tu również czekolady i praliny Hachez – słodkości nie zbraknie. Wręcz przeciwnie, od przybytku może się zakręcić w głowie.

Tak posileni ruszamy na zwiedzanie. Pierwsze kroki kierujemy ku rynkowi. Na liście "must see" mamy bowiem XV-wieczny kamienny posąg Rolanda wraz z budynkiem ratusza wybudowanego w tym samym okresie (jedynie fasada w stylu renesansu wezerskiego pochodzi z XVII w.) widnieją też na innej liście - światowego dziedzictwa UNESCO. Tuż obok znajduje się katedra św. Piotra, a nieco dalej słynny pomnik muzykantów z Bremy.

Z rynku obchodzimy z tradycyjnym wurstem w dłoni. Ich zapach nie pozwolił nam przejść obojętnie obok budek ustawionych przy ratuszu. Tego ostatniego zresztą też nie omijamy – w jego piwnicy serwuje się ponad 650 rodzajów wina. Degustacja obowiązkowa!

Wieczór z bohemą

Przemieszczając się w stronę rzeki i promenady Schlachte, przechodzimy przez Böttcherstrasse, wąską uliczkę zbudowaną na zlecenie potentata kawowego, Ludwiga Roseliusa (twórcy m.in. wspomnianej już kawy bezkofeinowej). Na dachu należącego do niego Glockenspiel House umieszczone są kuranty z miśnieńskiej porcelany, które – począwszy od południa – co godzinę wygrywają melodię.

Z promenady blisko już do Schnoor, średniowiecznej dzielnicy zamieszkiwanej przed laty przez rybaków, rzemieślników i kupców. Wzdłuż brukowanych uliczek w równych rzędach ustawione są wąskie budynki z kolorowymi fasadami. Pełno tu interesujących sklepików i artystycznych pracowni – naturalnie zaglądamy do co ciekawszych.

Zaglądamy też do Viertel, radosnej dzielnicy bremeńskiej bohemy. Tu mieszczą się teatry, biblioteki, muzea i centra kultury, a w licznych pubach i restauracjach gromadzą się artyści. Siadamy przy jednym ze stolików by poobcować ze sztuką w najżywszej formie.

Do Bremy na piwo

Nie ma chyba nikogo, kto nie znałby bremeńskiego hitu eksportowego, czyli piwa Beck’s. Zwiedzanie browaru kończymy degustacją unikatowych piw, których nie znajdziemy nigdzie poza niemieckim rynkiem. Interesujący jest też Browar Union Brauerei. Jego początki sięgają 1907 r. Po zamknięciu w 1968 r., został on reaktywowany pięć lat temu. Dziś warzy się tu piwa kraftowe. No cóż. Spróbujmy! Piwna uczta to najlepszy pomysł na zakończenie tego dnia.

Fot. główna: Shutterstock

 

Poza utartymi szlakami. Odkryj nieznaną stronę północnych Niemiec

Poznawanie Hanoweru przez pryzmat jego murali, spływ rzeką Pianą, choć wciąż wzdłuż wybrzeża Bałtyku, a może spacer na zapleczu lubeckiej starówki? Północne Niemcy kryją wiele tajemnic i ciekawych historii. Warto je poznać, zbaczając z tradycyjnych szlaków.

Czytaj więcej
 

Rowerem przez Bremę

Brema uchodzi za jedno z najbardziej zielonych miast w Niemczech. Pełno tu ścieżek rowerowych, deptaków i terenów zielonych – aż chce się spędzać czas na świeżym powietrzu. Chętnie czynią to mieszkańcy Bremy, którzy praktykują tzw. um'n pudding, czyli spacery po okolicy. Spacery, które szybko mogą się zmienić w pełną atrakcji przejażdżkę rowerem.

Czytaj więcej
 

Lubeka. W fascynującym świecie kupców

To tu przez pół wieku biło handlowe serce średniowiecznej Europy, tu toczyły się najważniejsze negocjacje i walki z piratami. Tu też żyło i tworzyło trzech noblistów. A 200 lat temu powstały pierwsze marcepanowe specjały. Czy trzeba lepszej rekomendacji, by odwiedzić Lubekę?

Czytaj więcej

Aktywnie z rodziną. Weekend na niemieckim pomorzu

B lisko 2 tys. km wybrzeża, szerokie plaże, nadbałtyckie uzdrowiska, jeziora, liczne zamki oraz zabytkowe miasta chronione przez UNESCO. A wszystko to tuż za polską granicą.

Weekend to za mało, by choćby pobieżnie poznać Meklemburgię-Pomorze Przednie. Ale kto powiedział, że nie można tam wracać po wielokroć, odkrywając te tereny krok po kroku? Tym bardziej, że ciekawych miejsc – i to tuż po przekroczeniu polskiej granicy – nie brakuje.

Godzinami można błądzić po wąskich i krętych średniowiecznych uliczkach hanzeatyckich miast, kryjąc się w cieniu potężnych gotyckich świątyń. Odkrywać nadmorskie kurorty i uzdrowiska, w których przed laty lubili się zatrzymywać cesarze, artyści i pisarze. Podglądać największe w Europie skupisko żurawi czy przemierzać kajakiem meandrujące szlaki meklemburskiego pojezierza. W tym morzu – nomen omen – atrakcji każdy na pewno wybierze coś dla siebie.

10 000 m kw.

ma rynek w Wismarze i jest jednym z największych w północnych Niemczech

Wanny berlińczyków

Pierwsze skojarzenie, gdy myślimy o Meklemburgii to wyspy. Ruszając rowerem ze Świnoujścia już po kilkuset metrach od granicy w krajobrazie zachodzi, na początku nie do końca uchwytna, zmiana. Wszechobecne po polskiej stronie parawany zastępują wiklinowe kosze plażowe. A prowadząca przez las szeroka i oświetlona ścieżka rowerowa wiedzie wprost do Ahlbeck, jednej z trzech miejscowości uzdrowiskowych, w których przed laty chętnie odpoczywali cesarze Prus i Austro-Węgier.

Latem słońce wyłania się tu wprost z morza, a pierwsze promienie rozświetlają biel drewnianego mola z 1898 roku. Tu każdy odwiedzający kieruje swoje pierwsze kroki, natychmiast chcąc poczuć morską bryzę na twarzy. Tuż obok rozciąga się promenada z licznymi knajpkami i barami. Jakże łatwo w tym miejscu cofnąć się w czasie. Wystarczy zamknąć oczy, by zobaczyć dzieci biegające wokół pasiastych namiotów służących za przebieralnie i berlińczyków zanurzonych w wannach z morską wodą. Na pobliskich wydmach, jak nigdzie indziej smakują świeżo złowione i wędzone ryby od rybaków.

Warto też na chwilę odwrócić wzrok od morza i zagłębić się w uliczki, przy których poza okazałymi willami stoją dawne chałupy rybackie, niektóre wciąż pokryte strzechą.

Ruszając dalej ścieżką rowerową lub promenadą, po zaledwie sześciu kilometrach, docieramy do Heringsdorf, kolejnego cesarskiego uzdrowiska, w którym ćwierkanie niezliczonej liczby ptaków zagłusza wszystkie inne dźwięki. Tu lubiła wypoczywać berlińska elita przełomu XIX i XX wieku. Artysta Lyonel Feininger, muzyk Johann Strauß czy pisarze Maxim Gorki, Theodor Fontane, Lew Tołstoj oraz Thomas Mann. Nawet cesarz Wilhelm II chętnie przyjeżdżał tu, by złapać oddech. W Heringsdorf trudno oderwać wzrok od przepięknych willi z wykuszami, wieżyczkami i werandami.

Godzinami można też siedzieć na deskach ponad 500-metrowego, najdłuższego zagospodarowanego mola w Europie, gdzie mieszczą się liczne sklepiki i lokale.

Po kolejnych dwóch kilometrach ścieżką lub promenadą dociera się do ostatniego z cesarskich kąpielisk – Bansin, gdzie wiatr targa koronami poskręcanych w fantazyjne kształty sosen. Założone w 1897 roku uzdrowisko rozciąga się między morzem a jeziorem Schloon.

Tu także znajdziemy piękne wille i drewniane domy rybackie. Bansin, jako pierwsze niemieckie kąpielisko, otrzymał w 1923 roku "zezwolenie na swobodne kąpiele". Spragnieni morskich fal kuracjusze prosto z pensjonatu mogli pójść spacerkiem do plażowego kosza. To była rewolucja, bo dotychczas musieli korzystać z kabin plażowych na kółkach. Do Bansin przez lata ściągały gwiazdy niemieckiej wytwórni filmowej UFA oraz pisarze. Tu mieszkał Hans Werner Richter, założyciel Grupy 47, do której należał m.in. Günter Grass.

Białe perły

Kolejna wyspa, której nie można pominąć planując wyprawę do Meklemburgii, to Rugia z najmniejszym niemieckim Parkiem Narodowym Jasmund, kredowym wybrzeżem i lasami bukowymi, które mają ponad 700 lat. To idealne miejsce na długie spacery czy wycieczki rowerowe.

Najsłynniejsze uzdrowiska Rugii to Sellin i Binz, najchętniej odwiedzane kurorty Niemiec. Spacerując po stylowym Binz z jego wiekowymi domami wczasowymi, drewnianym molo, domem zdrojowym czy budkami plażowymi cofamy się w czasie do końca XIX wieku.

Chcąc dostać się z Sellin do Binz (lub odwrotnie) warto wsiąść do "Pędzącego Rolanda", kolejki wąskotorowej ciągniętej przez parowóz.

Tuż obok Rugii położony jest półwysep Fischland-Darß-Zingst z pięknymi, dzikimi plażami, w tym najpiękniejszą Darß Weststrand, stromymi brzegami i przybrzeżnymi jeziorami oraz jednym z największych w Niemczech parków narodowych. Tu całkowicie można odciąć się od współczesnego zgiełku i zatopić w zupełnie innym, pełnym żurawi, świecie. W malowniczo położonej wiosce Ahrenshoop unosi się artystyczny duch. Podobnie w Zingst, gdzie odbywa się festiwal fotograficzny "horizonte zingst", który przyciąga wielu fotografów z całej Europy.

Podwodny świat Bałtyku

Można też zdecydować się na zupełnie inny wariant poznawania Meklemburgii i ruszyć szlakiem hanzeatyckich miast. Hanza to potężna średniowieczna organizacja handlowa skupiająca miasta północnej Europy.

Zacznijmy od Stralsund, które nazywane jest bramą do Rugii oraz Wismaru. Historyczne centra obu miast wpisane są na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Już sam spacer po wąskich średniowiecznych uliczkach i urokliwych zaułkach dostarcza niezapomnianych wrażeń.

W Stralsund koniecznie zabierzcie dzieci do Niemieckiego Muzeum Morskiego (na starym mieście) i Ozeaneum (w miejscowym porcie), świata rekinów, płaszczek, koników morskich i ośmiornic, od których maluchy nie będą mogły oderwać wzroku. Tu można podejrzeć życie żółwi, które zamieszkują ogromny zbiornik i na dłużej zatrzymać się przy basenie ryb ławicowych, który ze swoimi 17 metrami szerokości i 9 metrami głębokości zajmuje dwie kondygnacje budynku.

Na naszej trasie nie może zabraknąć Rostocku, największego miasta Meklemburgii, siedziby najstarszego, założonego w 1419 roku, uniwersytetu w regionie Bałtyku. W tutejszym kościele Mariackim znajduje się średniowieczny zegar astronomiczny Hansa Düringera, który wciąż pracuje. Dzieciom na pewno spodoba się też zoo. Na 56 ha w lasku Barnstorfer Wald mieszka ponad 2000 zwierząt, reprezentujących ok. 250 gatunków. Spotkamy tu niedźwiedzie polarne, słonie, gepardy, krokodyle czy pelikany.

Z centrum Rostocku blisko do niewielkiej, bo liczącej zaledwie 8 tysięcy mieszkańców, nadmorskiej osady Warnemünde. Ta początkowo niewielka wioska rybacka w XIX wieku przekształciła się w modny kurort.

Przyjeżdżając koleją wystarczy iść za tłumem, by po przekroczeniu starego ujścia rzeki Warnow wejść w urokliwą portową alejkę. Zanim dojdziecie do morza pobłądźcie uroczymi uliczkami najstarszej części dzielnicy. Jednym z symboli Warnemünde jest latarnia z 1897 roku. Warto pokonać strome schody, wspiąć się na szczyt i podziwiać wspaniały widok okolicy.

Niedaleko Rostocku znajduje się także pachnąca truskawkami Wioska Rekreacyjna Karls Erlebnisdorf w Rövershagen. Poza torem wyścigowym ciągników, latającą stodołą czy zwierzęcym teatrem można tu zobaczyć jak produkowane jest mydło, marmolada czy cukierki. Wszystko z truskawek.

Fot. główna: Shutterstock

 

Lubeka. W fascynującym świecie kupców

To tu przez pół wieku biło handlowe serce średniowiecznej Europy, tu toczyły się najważniejsze negocjacje i walki z piratami. Tu też żyło i tworzyło trzech noblistów. A 200 lat temu powstały pierwsze marcepanowe specjały. Czy trzeba lepszej rekomendacji, by odwiedzić Lubekę?

Czytaj więcej
 

Rowerem przez niemieckie wybrzeże

Białe klify opadające stromo do morza, portowy klimat hanzeatyckich miast, uzdrowiskowa architektura i słynne wiklinowe kosze na plażach. Tuż za zachodnią granicą Polski zaczyna się raj dla rowerzystów – setki kilometrów tras wzdłuż wybrzeża Morza Bałtyckiego.

Czytaj więcej
 

Brema. City break idealny

Jednym z wydarzeń okresu późniejszej fazy średniowiecza było powstawanie hanz – związków miast handlowych. Hanzy pozwalały skupionym w nich miastom osiągać przewagę ekonomiczną i wpływy polityczne. Wiele posiadało status wolnego miasta, co było charakterystyczne dla ówczesnych Niemiec. Jednym z nich jest Brema.

Czytaj więcej

Dolna Saksonia – majówka, która spełni wszystkie oczekiwania

N iemiecki land, który jest chyba najbardziej charakterystyczny dla tego kraju. Można tu wypocząć nad morzem i w górach. Znajdzie się coś dla aktywnych (13 tys. km szlaków rowerowych, sporty wodne czy piesze wędrówki), jak i dla tych, którzy pragną relaksu na łonie natury.

Widmo Brockenu. Zjawisko, które po raz pierwszy zobaczono w 1780 r. na górze Brocken – najwyższym szczycie gór Harz. Polega ono na zaobserwowaniu własnego cienia na chmurze znajdującej się poniżej obserwatora. Zdarza się też, że cień obserwatora otoczony jest tęczową obwódką (zwaną glorią).

Dolna Saksonia to z pewnością region pełen sprzeczności, jeśli chodzi o krajobraz. Rozciąga się pomiędzy rzekami Ems i Łabą, obejmuje wybrzeże Morza Północnego (ma najdłuższą w całych Niemczech linię brzegową, która jest połączona z siedmioma wschodniofryzyjskimi wyspami) oraz góry Harz. Słynie z miejsc zaliczanych do światowego dziedzictwa przyrodniczego UNESCO, smacznego jedzenia i wielu atrakcji turystycznych. Krótko mówiąc: każdy znajdzie tu coś dla siebie!

Miejskie perełki
Jeżeli kuszą nas zabytki i życie kulturalne, to w Dolnej Saksonii ich nie brakuje. Odwiedzając np. Getyngę – miasto typowo akademickie – można zwiedzić Stare Miasto otoczone średniowiecznymi wałami obronnymi. A także zobaczyć symbol tego miejsca, słynną secesyjną Gęsiarkę – figurę stojącą przed Starym Ratuszem. Każdy, kto zdobędzie doktorat, musi ją pocałować, więc stała się ona najczęściej całowaną dziewczyną na świecie. Warto wiedzieć, że aż 44 laureatów Nagrody Nobla urodziło się właśnie w Getyndze, studiowało tu, prowadziło badania naukowe albo wykładało na uczelniach.

Obok Getyngi ważniejszymi miastami są np. Brunszwik, Osnabrück, Oldenburgi i oczywiście stolica Dolnej Saksonii – Hanower. Miasto słynie z wielu zabytków architektonicznych, np. Starego Miasta z kamieniczkami oraz gotyckimi kościołami czy Nowego Ratusza – sprawiającego wrażenie starszego, a zbudowano go przecież na początku XX w. Hanower zwany jest miastem ogrodów i targów. Ma dużo terenów zielonych (ok. 20 proc. powierzchni miasta). Rokrocznie przyjeżdżają tu wynalazcy i przedsiębiorcy, którzy prezentują swoje produkty i odkrycia podczas największych w Europie targów przemysłowo-wystawienniczych. Organizowane są tu także dobrze znane na świecie targi technologiczne CEBIT. W Hanowerze wyznaczony jest tzw. czerwony szlak, który dużo ułatwia, jeśli planuje się zwiedzanie miasta bez przewodnika. Takie szlaki znajdują się także w innych miejscach Dolnej Saksonii.

Magia wrzosowisk
Pomiędzy Hanowerem, Bremą i Hamburgiem, a kończąc na wschodniej linii Łaby, znajduje się jedno z najpiękniejszych naturalnych miejsc w Dolnej Saksonii – Pustać Lüneburska. Porośnięta jest łąkami, lasami, połaciami torfowisk, ale największą sławę przynoszą jej wrzosowiska. Krajobraz przecinają liczne rzeki i strumienie, nad których brzegami pełno jest starych młynów. W XIX w. takim wyróżniającym elementem były stada owiec wrzosówek zwanych "żywymi kosiarkami do trawy". Rasę wyparły jednak merynosy, ale wrzosowiska pozostały i zachwycają każdego, kto je zobaczy. Pustać to także siedlisko wielu gatunków ptaków. Rozciąga się tutaj największy na świecie park ornitologiczny – Weltvogelpark Walsrode.

Górskie wędrówki
Góry Harz, wraz z najwyższym szczytem na południu – Brocken (1 142 m n.p.m.) zbudowanym z granitowych skał, to miejsce wymarzone do kolarstwa górskiego oraz sportów zimowych. Jest także doskonałe do wędrówek po leśnym Parku Narodowym Harzu − jednym z największych takich parków w Niemczech. Dzięki przekrojowi pięter wysokościowych można podziwiać lasy bukowe, bory świerkowe i roślinność subalpejską. Park jest domem dzikich zwierząt, takich jak jeleń szlachetny, dzik, sarna i ryś.

Szachulec czy mur pruski?

Domy w Dolnej Saksonii są charakterystyczne. Zrobione z tzw. konstrukcji szachulcowej lub z muru pruskiego (więcej jest właśnie tych). Na pozór trudne je odróżnić. Obie mają wspólną bazę – szkieletową, drewnianą konstrukcję. W domach szachulcowych wypełniano konstrukcję gliną wymieszaną z sieczką. A te z murem pruskim są wypełnione cegłą.

Wyspa Borkum

Częściowo należy do Parku Narodowego Dolnosaksońskiego Morza Wattowego. Zajmuje prawie 131 m kw i jest największą z siedmiu Wysp Wschodniofryzyjskich. Turyści odwiedzają ją bardzo chętnie ze względu na nienaruszoną naturę i morski klimat.

Życie w rytmie pływów
Ci, którzy wolą morski klimat, w Dolnej Saksonii również znajdą coś dla siebie. Morze Wattowe w rzeczywistości nie jest morzem, tylko akwenem obejmującym południowo-wschodnią część Morza Północnego, pomiędzy kontynentem a łańcuchem Wysp Fryzyjskich. Ze względu na wyjątkowy ekosystem w 2009 r. Park Narodowy Dolnosaksońskiego Morza Wattowego został wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO. To tu podczas odpływu można spacerować przez równiny pływowe. Archipelag Wysp Fryzyjskich dzieli się na trzy części, w których wschodniofyzyjskie należą właśnie do Dolnej Saksonii. Zamieszkanych wysp jest tylko siedem: Borkum, Juist, Norderney, Baltrum, Langeoog, Spiekeroog, Wangerooge. Niestety silne sztormy, zalania czy wiatr nie ułatwiają mieszkańcom życia, ale piękno wysp oraz akwenu wynagradza im ciężkie warunki. Na wysypy najłatwiej jest się dostać korzystając z promu. Trzeba mieć na uwadze, że jazda samochodem na większości z nich jest niedozwolona.

Dolna Saksonia i jej zróżnicowany krajobraz jest doskonałym miejscem na odwiedziny dla tych, którzy cenią sobie góry, morze czy bardziej miejski charakter wycieczek. Ten drugi co do wielkości (po Bawarii) land niemiecki ma naprawdę wiele ciekawych miejsc do odkrycia!

 

Rowerem przez niemieckie wybrzeże

Białe klify opadające stromo do morza, portowy klimat hanzeatyckich miast, uzdrowiskowa architektura i słynne wiklinowe kosze na plażach. Tuż za zachodnią granicą Polski zaczyna się raj dla rowerzystów – setki kilometrów tras wzdłuż wybrzeża Morza Bałtyckiego.

Czytaj więcej
 

Przez różowo-fioletowe okulary. Dolna Saksonia z perspektywy siodełka

Dolna Saksonia łączy w sobie przedgórze, morze i krajobraz nizinny. To drugi co do wielkości i najbardziej zróżnicowany niemiecki kraj związkowy. Można tu zobaczyć idylliczne miasteczka pełne domów z muru pruskiego, przepięknie kwitnące wrzosowiska, zabytki techniki czy monumentalne gotyckie budowle. Brzmi jak idealny przepis na wycieczkę, prawda?

Czytaj więcej
 

Rowerem przez Bremę

Brema uchodzi za jedno z najbardziej zielonych miast w Niemczech. Pełno tu ścieżek rowerowych, deptaków i terenów zielonych – aż chce się spędzać czas na świeżym powietrzu. Chętnie czynią to mieszkańcy Bremy, którzy praktykują tzw. um'n pudding, czyli spacery po okolicy. Spacery, które szybko mogą się zmienić w pełną atrakcji przejażdżkę rowerem.

Czytaj więcej
uwaga

Niektóre elementy serwisu mogą niepoprawnie wyświetlać się w Twojej wersji przeglądarki. Aby w pełni cieszyć się z użytkowania serwisu zaktualizuj przeglądarkę lub zmień ją na jedną z następujących: Chrome, Mozilla Firefox, Opera, Edge, Safari

zamknij
Wyłącz Adblocka, aby w pełni cieszyć się zawartością tej strony.