Niemcy Północne - poznaj nieznane.

Wszystkie artykuły

Wszystkie dźwięki Hamburga

M iasto, które oddycha muzyką, a jego plan można śmiało rozrysować na pięciolinii. Powietrza rozedrganego od dźwięków nie trzeba szukać na drugim końcu świata. To codzienność w Hamburgu, który mamy na wyciągnięcie ręki.

Co więcej, takiej różnorodności gatunkowej podszytej namacalną, wciągającą historią nie zapewni żaden, nawet największy event. Ostrzegamy: weekend w tym mieście grozi wyłącznie zaostrzeniem apetytu. Tak w przypadku fanów muzyki klasycznej, legendarnego rocka, jak i amatorów brzmień elektronicznych.

Może obiło wam się o uszy chociaż, że w tym mieście muzykę organową można usłyszeć nie tylko w kościołach, salach koncertowych czy szkołach muzycznych, ale i w domach prywatnych, a nawet… w więzieniach? Nie? Nic straconego. Ruszamy w trasę po Hamburgu, kierując się wyłącznie zmysłem słuchu.

Zacznijmy klasycznie

Urodzili się, mieszkali bądź tworzyli w Hamburgu mistrzowie, którzy decydowali o kształtowaniu różnych epok muzycznych. W pobliżu kościoła św. Michała, Laeiszhalle oraz niedaleko hamburskiej Opery Państwowej znajduje się dzielnica muzeów- KomponistenQuartier poświęcona kompozytorom.

W ślicznych, historycznie zrekonstruowanych domkach ożywa muzyka klasyczna z eksponatami takich sław, jak Georg Philipp Telemann, Johann Adolf Hasse, C. P. E. Bach, Fanny i Felix Mendelssohn Bartholdy, Johannes Brahms czy Gustav Mahler. Dzielnica kompozytorów prezentuje tych wybitnych artystów w interaktywny sposób i pozwala poznać historię muzyki Hamburga z bliska.

Aby uzyskać jak najlepszą akustykę, dwie sale koncertowe Elbphilharmonie zostały całkowicie odizolowane od reszty budynku. Są one odrębnym obiektem we wnętrzu budynku, który waży 12,5 tys. ton oraz jest wsparty na 362 sprężynach. / Fot. Cooper Copter

A pełnego majestatu ich twórczości doświadczymy…

… na przykład w Kościele św. Michała, czule nazywanym przez mieszkańców "Michel", który jest czymś więcej niż tylko imponującym zabytkiem z widokiem na hanzeatyckie miasto. W XVIII w. zarówno Georg Philipp Telemann, jak i jego chrześniak Carl Philipp Emanuel Bach byli kapelmistrzami tego, a także czterech innych głównych kościołów w mieście. C.P.E. Bach nawet zajmował to stanowisko przez ponad 20 lat i znalazł swoje ostateczne miejsce spoczynku w krypcie kościoła. Johannes Brahms z kolei został tu ochrzczony, a stworzenie Drugiej Symfonii Gustawa Mahlera jest ściśle związane z tą świątynią.

Ducha tych kompozytorów można tu odczuć do dziś - np. na licznych koncertach i codziennych nabożeństwach w południe, gdy rozbrzmiewa zapierający dech w piersiach akompaniament organów.

Wielowiekowych sław nieoczywiste początki

W momencie otwarcia w 1908 r. Laeiszhalle była największą i najnowocześniejszą halą koncertową w Niemczech. Nowo otwartemu budynkowi nadano nazwę od nazwiska znanego hamburskiego armatora Carla Heinricha Laeisza, który zobowiązał w testamencie swoją firmę do przekazania 1,2 miliona marek na rzecz budowy "godnego miejsca do wykonywania oraz słuchania szlachetnej i poważnej muzyki".

Kwotę tę zwiększyła później wdowa po Laeiszu – Sophie Christine. Ich spuścizna zachwyca po dziś dzień. To tutaj Johann Adolf Hasse rozpoczął swoją karierę jako śpiewak w 1718 r., zanim zaczął karierę światową jako kompozytor.

Kunszt na masową skalę

Krajobraz muzyczny Hamburga ukształtowany został także przez organy. Wiele z nich wyszło spod rąk Arpa Schnitgera, wielkiego budowniczego organów XVII w. Przykłady jego kunsztu można znaleźć w wielu różnych miejscach. Poza kościołami w Hamburgu natkniemy się na nie także w salach koncertowych, na terenie centrum nadawczego NDR, na uniwersytetach, w szkołach, w domach prywatnych, a nawet w więzieniach.

Odnowione, zrekonstruowane i w oryginalnym stanie organy oddają hołd tradycji muzycznej trwającej ponad 600 lat. Ich dźwięki można usłyszeć niespodziewanie o każdej porze dnia zza praktycznie każdego rogu. A te, szczególnie posłyszane z zaskoczenia, potrafią nielicho zelektryzować powietrze.

Pomost między klasyką i historią a zapierającą dech w piersiach nowoczesnością

Elbphilharmonie jest prawdopodobnie jednym z najznamienitszych przykładów połączenia tradycji z nowoczesnością. Uroczyste otwarcie 11 stycznia 2017 r. spotkało się z niespotykaną interkontynentalną reakcją. Przez wiele miesięcy nowy punkt orientacyjny Hamburga pozostawał w centrum międzynarodowej prasy. Od tego czasu odwiedziło go ponad 12 milionów turystów.

Zarówno Wielka, jak i Mała Sala Elbphilharmonie należą do pierwszej ligi sal koncertowych na świecie. Ich unikalna architektura umożliwia niezwykłe muzyczne doznania. Szczególnie warta uwagi jest większa z nich, która znajduje się między 12. a 16. piętrem i oferuje miejsce dla 2100 gości, podczas koncertów wszystkich muzycznych gatunków.

Szept na cenzurowanym

Za akustykę obu sal o tarasowym ułożeniu, których widownia okala estradę, odpowiada Japończyk Yasuhisa Toyota. Postanowił on wyłożyć ściany Wielkiej Sali specjalną "białą skórą". 11 tys. gipsowych paneli o nieregularnej powierzchni daje efekt, przez który strach obgadywać słuchaczy siedzących nawet daleko pod sufitem tego zadziwiająco wysokiego i kompaktowego pomieszczenia. Jest spore ryzyko, że szept dotrze do ich uszu!

W Elbphilharmonie wyjątki są prawie regułą. To dom dla każdego, a jego bogaty program muzyczny został zaprojektowany w kosmopolityczny sposób. Dzięki różnej akustyczności i wielkości sal koncertowych mogą się tu odbywać z powodzeniem różne koncerty: muzyki klasycznej, jazzowe, electro, czy pop. Stacjonujące tam na stałe NDR Elbphilharmonie Orchestra i Ensemble Resonanz należą do wiodących orkiestr i są znane z innowacyjnych interpretacji, które kształtują światową scenę muzyczną.

Przechodzimy do gatunków i okolic mniej klasycznych…

… i zostaniemy tu nieco dłużej! Zawitaliśmy bowiem w St. Pauli, dzielnicy kiedyś nazywanej dzielnicą rozpusty. Dziś staje się alternatywną niszą kulturalną, w której można pójść do teatru, jednej z wielu restauracji lub zobaczyć Star Club, gdzie legendarni Beatlesi zagrali pierwszy koncert.

Żeby zrozumieć całą historię, musimy nadmienić w tym miejscu, że Hamburg, po Rotterdamie, jest drugim największym portem w Europie. Przez wieki przybijali tu żądni przygód marynarze, dysponujący wolnym czasem i groszem w kieszeni. Tak narodziła się wątpliwa skądinąd sława dzielnicy St. Pauli, szczególnie ulicy Herbertstrasse.

Skąpani w czerwonych światłach

Do dziś na słynną grzeszną ulicę wstęp mają teoretycznie tylko mężczyźni (informuje o tym tablica na początku ulicy). Dlaczego teoretycznie? Kobiety mogą oficjalnie tam wejść, jest to jednak stanowczo odradzane przez policję. Hamburska kuzynka słynnej amsterdamskiej ulicy czerwonych latarni działa bardzo podobnie - prostytutki ze słabo oświetlonych witryn prezentują swoje wdzięki potencjalnym klientom.

Dlaczego o tym mówimy? To dokładnie TUTAJ The Beatles - chłopcy z Liverpoolu - rozpoczynali swoją karierę muzyczną. W 1960 r. nieznani wówczas młodzi Beatlesi mieli swoje pierwsze koncerty w Hamburgu, kładąc podwaliny pod międzynarodową karierę i tworząc to, co szybko nazwali: planem popu. Bruno Koschmider zaprosił ich do występu w swoim klubie muzycznym Indra, przy ul. Grosse Freiheit 64

W tym czasie Hamburg był już na dobrej drodze, aby stać się popularnym ośrodkiem muzyki na żywo. Jednak większość miejsc w St. Pauli były wciąż tak naprawdę miejscami rubasznych zabaw i pubami rozochoconych marynarzy. Indra nie była wyjątkiem, więc Beatlesi nie przybyli do fajnego klubu muzycznego z tańczącymi nastolatkami, a raczej do klubu ze striptizem. To jednak nie powstrzymało ich od pełnego czerpania przyjemności z występów na scenie i wyrobienia sobie renomy dzięki charakterystycznemu stylowi i wyjątkowym programom.

– To Hamburg stworzył Beatlesów – mówił Allan Williams, pierwszy manager grupy. – Przez pięć miesięcy grali tu siedem nocy w tygodniu. To tutaj się rozwinęli.

Ten sam menager, dosyć surowy człowiek musimy przyznać, ulokował ich w swoim kinie Bambi tuż za rogiem Indry - w dwóch malutkich, pozbawionych okien pokojach bez ogrzewania i prysznica. Dziś upamiętnia to tablica na budynku przy Paul-Roosen-Strasse 33.

Ciężkie warunki tak pracy, jak i zakwaterowania odegrały podobno istotną rolę w kształtowaniu pasji Beatlesów do muzyki. Ponadto, właściciel klubu namawiał ich na każdym występie, aby "zrobili show", stworzyli dzikie, oryginalne przerywniki, które były później ich znakiem rozpoznawczym.

– Urodziłem się w Liverpoolu, ale dorastałem w Hamburgu – powiedział kiedyś John Lennon. Ten cytat zwięźle podsumowuje historię i artystyczne dorastanie Beatlesów w Hamburgu.

Po siedmiu tygodniach występów w Indrze Bruno Koschmider postanowił "przenieść" Beatlesów do Kaiserkeller, kolejnego miejsca z muzyką na żywo na Grosse Freiheit. Okazało się to znaczącym krokiem, ponieważ młodzi muzycy spotkali się ze swoim legendarnym perkusistą Ringo Starrem, który wkrótce zastąpił ich pierwszego perkusistę, Peta Besta.

Legendarny Star Club, mieszczący się przy Große Freiheit 39, otworzył swoje podwoje w 1962 r., prezentując imponującą liczbę międzynarodowych artystów, a także przyszłych gwiazd. Krótko po tym, jak Beatlesi zaczęli tam występować, wstrzelili się na 17. pozycję na brytyjskich listach przebojów ze swoim pierwszym singlem "Love Me Do".

Okrągła rocznica

W sierpniu tego roku mija okrągłe 60 lat od pierwszego występu The Beatles na hamburskich scenach. To doskonały moment, żeby ruszyć śladami legendy.

Dziś w pobliżu Reeperbahn wciąż jest wiele miejsc, które odegrały ważną rolę w historii Beatlesów, a sporo z nich zostało uwiecznionych na zdjęciach z tamtych czasów, jak np. John Lennon przy wejściu do budynku Jägerpassage 1. Kadr ten później stał się zresztą okładką solowego albumu Lennona z 1975 r. "Rock'n'Roll".

Kolejną lokalizacją, której nie można przegapić, jest legendarny Beatles-Platz. Pod neonem dzielnicy rozrywkowej Reeperbahn betonowa płyta winylowa o szerokości 29 m i pięć stalowych rzeźb przypominają nam o wielkiej epoce historii muzyki Hamburga. Podobnie zresztą, jak pobliskie Muzeum Beatlemania, gdzie na 1300 m kw. zgromadzono pamiątki po kultowej grupie, od ich początków w Hamburgu aż do rozpadu.

Spuścizna okraszona wielkimi marzeniami

Wiele miejsc, w których Beatlesi grali u progu swojej wielkiej kariery, to wciąż kluby z muzyką na żywo. 60 lat później nowi artyści nadal występują na tych samych scenach, mając nadzieję na podążenie śladami swoich słynnych idoli z Liverpoolu. Szczególnie widoczne jest to podczas festiwalu Reeperbahn, największego festiwalu klubowego w Europie. To najbardziej prestiżowe w Niemczech wydarzenie muzyczne typu showcase.

Oprócz setek koncertów odbywających się w kilkudziesięciu klubach, program obejmuje również formaty sztuki wizualnej i wirtualnej rzeczywistości, a także różnorodną tematycznie gamę filmów i literatury.

Niezależnie od tego, jaką muzykę lubisz, Hamburg oferuje coś dla każdego. A gdy dni stają się dłuższe, można spodziewać się wielu różnych festiwali. To tutaj ludzie spotykają się w wyjątkowej atmosferze, którą można znaleźć tylko w Hamburgu – bez względu na to, czy jest to imponujące tło portu, kultowa Elbphilharmonie czy liczne kluby z muzyką na żywo wokół Reeperbahn.

W Hamburgu sezon festiwalowy obchodzony jest na wiele różnych sposobów: od artystycznych, wręcz eksperymentalnych, po pięknie klasyczne. Od uroczystych wnętrz kościelnych, po imprezy pod gwieździstym niebem. Możesz cieszyć się zgiełkiem miejskiego życia lub udać się na idylliczne krajobrazy w okolicach Hamburga.

Ze względu na panującą pandemię, większość festiwali i dużych koncertów została odwołana. Jednak warto o nich pamiętać bo jak tylko będzie taka możliwość, te kultowe eventy powrócą na pewno.

Fot. Główne: Fot. Christian Brandes

quiz
 

Nieznane szlaki i wszechobecny spokój. Koniecznie spójrz przed podróżą

Któż z nas nie ma czasem ochoty, by rzucić wszystko, wyłączyć telefon i odpocząć z dala od zgiełku i codziennej bieganiny? Czas wprowadzić plan w życie. W północnej części Niemiec z łatwością zejdziemy z utartych szlaków, odnajdując ciszę i spokój, także w miastach.

Czytaj więcej
 

Poza utartymi szlakami. Odkryj nieznaną stronę północnych Niemiec

Poznawanie Hanoweru przez pryzmat jego murali, spływ rzeką Pianą, choć wciąż wzdłuż wybrzeża Bałtyku, a może spacer na zapleczu lubeckiej starówki? Północne Niemcy kryją wiele tajemnic i ciekawych historii. Warto je poznać, zbaczając z tradycyjnych szlaków.

Czytaj więcej
 

Rugia i Hiddensee. Malownicze wyspy nad Bałtykiem

Blisko polskiej granicy znajdują się dwie wyspy o pięknych plażach i ciekawej historii. Rugia oraz Hiddensee były niegdyś ulubionymi wakacyjnymi kurortami Niemców nad Morzem Bałtyckim. Dziś możemy je odkryć na nowo, spędzając przy okazji przyjemnie i aktywnie czas.

Czytaj więcej

Auto(stopem) przez Wolfsburg

L egendarne garbusy, miasteczko samochodowe Autostadt i siedziba koncernu Volkswagen – te trzy rzeczy łączy jedno słowo: Wolfsburg. To obowiązkowy punkt dla fanów "czterech kółek".

Samochody od zawsze nas pasjonowały. Do tego stopnia, że stały się bohaterami licznych filmów i wydarzeń kulturalnych. Wiele kultowych pojazdów wystąpiło w filmach komediowych ("Wielki wyścig" i "Kochany chrabąszcz"), animacjach (trzy części bajki pt. "Auta"), a nawet horrorach ("Christine"). Brały też udział w rajdzie Paryż-Dakar, a nawet doczekały się własnych muzeów. Jedno z nich znajduje się w Wolfsburgu, w Dolnej Saksonii.

Wiedzieliście, że historia Wolfsburga jest ściśle związana z motoryzacją? Zapewne kojarzycie to miasto z klubem piłkarskim, w którym przez jakiś czas grał Kuba Błaszczykowski. Jednak Wolfsburg to przede wszystkim Muzeum Volkswagena, umiejscowione na terenie dawnego zakładu włókienniczego, a także słynne miasteczko samochodowe Autostadt. Jesteście gotowi na wycieczkę śladami kultowych aut? No to ruszamy!

Czy wiesz, że…?

Wolfsburg jest jednym z nielicznych miast powstałych w XX w. Zostało założone 1 lipca 1938 r. i mimo swej krótkiej historii stało się przykładem udanego rozwoju.

Zacznijmy od silników Benza i starych automobili

Nie ma wśród nich bardziej lub mniej ważnych. Każdy z pojazdów zasługuje na miano bohatera, który zaistniał w świecie czterech kółek. W Autostadt możemy podejrzeć, jak rozwijał się przemysł motoryzacyjny od 1888 r. – począwszy od silnikowego trycyklu opatentowanego przez Benza, aż po klasyki, takie jak Volkswagen Caravelle z 1950 r.

Zobaczymy liczne modele samochodów powstałych na przełomie wieków, automobile przypominające powozy (niektóre nawet z silnikami parowymi), a także słynnego Forda z 1913 r., którego wytwarzano już na taśmie produkcyjnej.

Lokalizacja miasteczka nie jest przypadkowa – Wolfsburg słynie z zakładów Volkswagena, a w 1934 r. Ferdinand Porsche zaprojektował pierwszego Garbusa (zwanego potocznie chrabąszczem), który stał się jednym z najbardziej kultowych pojazdów. Autostadt zostało otwarte przez VW w ramach EXPO 2000. A rok później w mieście odbył się jubileusz, w trakcie którego z taśmy produkcyjnej zjechał dokładnie 333 333 samochód tej marki.

Aż dotrzemy do najnowszych osiągnięć techniki w postaci Bugatti i Lamborgini

Ponad sto lat historii łączy się tu z nowoczesnym designem – w końcu Wolfsburg nie bez przyczyny nazywany jest pionierem trendów urbanistycznych. W środku miasteczka znajdują się wieże, w których zaparkowano setki samochodów oraz mistrzowsko zaprojektowane pawilony konkretnych marek, takich jak Skoda, Audi, Lamborghini czy oczywiście Volkswagen. Jest też pawilon Premium Club House, a w nim Bugatti Veyron – uprzedzając wasze pytanie, odpowiadamy: nie da się nim przejechać.

A gdy zobaczymy wystawę Autowerk…

…poznamy nowoczesne metody produkcji pojazdów. Ściślej mówiąc, będzie to multimedialny spacer przez cykl produkcyjny samochodów. A wszystko to podane w przystępny sposób za pomocą interaktywnych plansz, tabletów i filmów.

Każdy element wystawy jest tak namacalny, że można poczuć się, jak w prawdziwej fabryce. Co więcej, są też nagrania wypowiedzi pracowników sektora finansowego firmy, którzy opowiadają nieco o prawach rynku wpływających na konstruowanie i sprzedaż samochodów. Nie macie ochoty na wykład z ekonomii? Możecie pobawić się kalkulatorem walut. Wystarczy wrzucić monety, a urządzenie przeliczy, ile są warte w innych krajach. Bez obaw, pieniądze wrócą do was z powrotem.

Co znajduje się na "Poziomie Zielonym"?

Autostadt to obowiązkowy punkt dla każdego fana motoryzacji, ale też gratka dla osób zainteresowanych sztuką, techniką i zrównoważonym rozwojem. Dzięki interaktywnym opowieściom dowiecie się, jakie są przyczyny i skutki nadmiernego wykorzystywania surowców, poznacie sposoby na ich ograniczanie, a nawet wcielicie się w role przedsiębiorców. Odkryjecie, ile litrów wody potrzeba do wyprodukowania jednej pary spodni lub wyhodowania arbuza.

Wystawa składa się w sumie z 28 paneli, które dotyczą nie tylko samej motoryzacji, ale i ekologii. Bo, jak wiadomo, oba tematy mają dziś wspólną misję.

Skręt w kierunku przyszłości

Jak będzie wyglądał przemysł motoryzacyjny za kilka lat? Wprawdzie samo jeżdżące pojazdy kojarzą się głównie z filmami science fiction, ale niewykluczone, że za jakiś czas pojawią się na naszych ulicach. Póki co w Autostadt możemy zobaczyć prototyp bezzałogowego samochodu przyszłości SEDRIC (SElf-DRIving Car). Firma Volkswagen, która jest pomysłodawcą projektu, zdaje się mieć jasno określoną wizję i konkretne plany, które mogą zrewolucjonizować ruch uliczny. Na wystawie warto również zwrócić uwagę na Smart cities. Kodeks zasad miast przyszłości można poznać na wystawie Future of Urban.

Jak widać miasteczko Autostadt oferuje nam znacznie więcej niż zwykłą wystawę samochodów. Turyści mogą poznać przyszłość motoryzacji, obejrzeć ciekawe filmy, a nawet doświadczyć jazdy z zawrotną prędkością na specjalnych symulatorach.

Można tu nawet zrobić prawo jazdy!

Co powiecie na to, że Autostadt, oprócz dzielenia się wiedzą na temat historii pojazdów, stawia także na praktyczną edukację? Przyszli kierowcy mają możliwość korzystania ze szkoleń, a rodzice mogą zapisać swoje pociechy na dziecięcy kurs prawa jazdy. Taki egzamin jest bardziej formą zabawy niż prawdziwym testem na umiejętność kierowania pojazdem. Niemniej jednak dzieci po ukończeniu kursu, otrzymują certyfikat potwierdzający znajomość podstawowych zasad ruchu drogowego.

Nieco starsi uczestnicy ruchu drogowego mogą wziąć udział w jeździe na torze z przeszkodami, w trakcie której muszą poradzić sobie m.in. ze zwodzonym mostem czy wzgórzem o nachyleniu 60 st. Jazda odbywa się pod okiem instruktora, a do dyspozycji są dwa rodzaje pojazdów – Volkswagen Touareg lub pickup (VW Amarok). Koszt tego typu rozrywki wynosi 35 euro, a ceny kursu prawa jazdy zaczynają się od 17 euro.

Warto zatem odwiedzić Autostadt i przekonać się, co znaczy jego motto: "Człowiek, samochód i to, co go porusza!". A potem zrelaksować się w pobliskim Allerpark nad jeziorem lub zjeść obiad w jednej z licznych restauracji znajdujących się na terenie miasteczka. Można też pospacerować wokół kanałów, oczek wodnych, drzew, klombów i trawy przystrzyżonej niemal z geometryczną precyzją.

Skąd ta dokładność? Wolfsburg jest bowiem miastem, które praktycznie powstało na deskach kreślarskich. A otaczająca Autostadt architektura i plenery są równie piękne i estetyczne, jak znajdujące się wewnątrz muzeum samochody.

Fot. główna: Shutterstock

quiz
 

Największe skarby i tradycyjna kuchnia. Sprawdź, co wiesz o północnych Niemczech

Kraje związkowe północnych Niemiec nie należą do najbardziej oczywistych kierunków turystycznych. A powinny! Tu jest wszystko, czego nam potrzeba: nadbrzeżna przyroda, interesująca historia i doskonała kuchnia.

Czytaj więcej
 

Lubeka. Woda to eliksir życia tego miasta

Lubeckie Stare Miasto, wpisane na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO w 1987 roku, opływają rzeki Trave i Wakenitz. Niezależnie od tego, czy chodzi o aktywny wypoczynek na desce SUP, czy o relaksującą wycieczkę na jednej z jednostek pływających, okrążających starówkę – każdy znajdzie tu coś dla siebie.

Czytaj więcej
 

Szlakiem średniowiecznych miast portowych

Szlezwik – Holsztyn to region, który zachwyci każdego, dla którego podróżowanie to przede wszystkim kontakt z historią i kulturą europejską. Port Kilonii, flensburski deptak, a także ich okolice – wszystkie te miejsca wypełnione są wyjątkowymi atrakcjami.

Czytaj więcej

Lubeka. W fascynującym świecie kupców

T o tu przez pół wieku biło handlowe serce średniowiecznej Europy, tu toczyły się najważniejsze negocjacje i walki z piratami. Tu też żyło i tworzyło trzech noblistów. A 200 lat temu powstały pierwsze marcepanowe specjały. Czy trzeba lepszej rekomendacji, by odwiedzić Lubekę?

Dla wciąż niezdecydowanych podbijamy stawkę i dorzucamy dostęp do szerokich plaż nad Bałtykiem, atmosferę spokoju i wszechogarniające poczucie, że oto właśnie czas mocno zwolnił, co widać szczególnie nad rzeką Trave, gdzie popołudniami mieszkańcy rozpalają grille, prowadzą wielogodzinne rozmowy i tańczą do muzyki, której nie słychać.

Lubeka to dawna stolica Hanzy, potężnej ligi handlowej skupiającej miasta północnej Europy, nazywana też jej królową. Miasto z ponad 800-letnią historią, którą widać na licznych gotyckich, renesansowych, barokowych i klasycznych budynkach. Niemal każda kamienica, kościół czy zaułek to opowieść o żyjących tu przed laty kupcach. Gdyby się wsłuchać można by usłyszeć gwar przekupek zachwalających swój towar, targujących się mieszczan czy nawoływania rybaków, którzy właśnie zawinęli do portu.

A przekraczając próg Europejskiego Muzeum Hanzy dodatkowo można stać się świadkami przysięgi, negocjacji, piractwa, bojkotów handlowych, wojen i cierpień podczas epidemii dżumy.

Otoczone rzeką Trave średniowieczne centrum Lubeki z kamienicami kupieckimi i wieżami potężnych świątyń wpisane jest na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Ruszając w miasto porzućcie mapy i przewodniki. Dajcie się porwać wąskim i krętym uliczkom, odkrywajcie najdalsze zaułki i zaglądajcie do najwęższych bram. To za nimi kryją się klimatyczne dziedzińce, w tym najpiękniejszy Füchtingshof przy Glockengiesserstrasse. I zamiast pod nogi częściej patrzcie w niebo, bo tylko tam dojrzycie siedem słynnych kościelnych iglic.

Zachęcamy

by zapuścić się w wąskie uliczki gdzie w klimatycznej kafejce można napić się dobrej kawy / Fot. LTM O. Malzahn

Füchtingshof

albo trafić na jeden z najpiękniejszych dziedzińców miedzy kilkusetletnimi kamienicami. / Fot. Shutterstock

Lubeka to ponad tysiąc zabytkowych budynków, liczne klasztory i fortyfikacje. Jej symbolem i dobrym punktem orientacyjnym jest XV-wieczna Brama Holsztyńska. Niegdyś jeden z elementów murów obronnych, w późnym średniowieczu wyposażony w 30 dział, z których nie oddano jednak ani jednego strzału, dziś mieści muzeum poświęcone historii miasta. Tuż obok stoją dawne spichlerze, w których przed laty przechowywano sól.

W pamięci odwiedzających na długo zapada ratusz. Do najstarszej, pochodzącej z XIV wieku części przez lata dodawano elementy w zupełnie innych stylach. Efekt końcowy jest więcej niż interesujący.

Idąc dalej, między Glockengießerstraße i Aegidienstraße rozciąga się Koberg, całkowicie zachowana dzielnica z końca XIII wieku z kościołem św. Jakuba i szpitalem Ducha Świętego. Miłośników architektury nie zawiedzie też dzielnica domów patrycjuszy z XV i XVI wieku, położona między kościołem św. Piotra a katedrą (pierwszą gotycką budowlą nad Bałtykiem). W jednym z budynków znajduje się Wullenwever, restauracja wielokrotnie nagradzanego szefa kuchni Roy’a Petermanna, który może się poszczycić gwiazdką Michelin.

Warto też zmienić perspektywę i na Stare Miasto spojrzeć z góry, z wieży kościoła św. Piotra. Równie interesująco Lubeka prezentuje się od strony rzeki, z pokładu statków cumujących przy nabrzeżu.

Niezależnie od pory roku i dnia Lubekę spowija zapach migdałów i czekolady. Zwiedzając, warto chłonąć przesiąknięte słodkim aromatem powietrze, a na pewno niezawodny nos doprowadzi nas do uroczej knajpki, w której serwuje się marcepanowe cappuccino i inne migdałowe przysmaki.

Tutejszy marcepan eksportowany jest do 35 krajów świata. Receptura nie zmienia się od 1806 roku, kiedy to smakołyk wyprodukował cukiernik Johann Georg Niederegger. Przepis? Minimum 70 proc. orzechów, a w wersji premium – 90 proc. Jest jeszcze cukier i tajemniczy składnik, którego spadkobiercy Niedereggera za nic nie chcą zdradzić. W siedzibie wytwórni, która wygląda jak muzeum marcepanu, można spróbować tych specjałów i zaopatrzyć się w słodkości na później.

Przy marcepanowym cappuccino warto się zasiedzieć z jedną z książek Tomasza Manna. To w Lubece dzieje się akcja słynnej powieści noblisty "Buddenbrookowie". A jeśli chcecie lepiej poznać życie i twórczość pisarza zajrzyjcie do jednego z najbardziej wyjątkowych muzeów literatury na świecie – Domu Buddenbrooków przy Mengstraße. Historię Thomasa i Heinricha Manna kryje dom z białą barokową fasadą z 1758 roku. Odwiedzając muzeum nie zapomnijcie zabrać ze sobą powieści.

W Lubece mieszkał też – urodzony w Gdańsku – Günter Grass oraz były kanclerz Niemiec Willy Brandt. Ich życiu i działalności można się przyjrzeć za drzwiami Domu Güntera Grassa oraz Domu Willy’ego Brandta.

Zmęczeni atmosferą miasta? Czas na leniwe popołudnie nad Bałtykiem. Zaledwie 20 minut jazdy z centrum kolejką lub – co jeszcze przyjemniejsze – rowerem położona jest Travemünde, dawna wioska rybacka, a dziś nadmorska dzielnica Lubeki z promenadą oraz szeroką ciągnącą się przez 4 kilometry plażą z charakterystycznymi wiklinowymi koszami.

Któż z nas nie marzył w dzieciństwie o nocy pod gwiazdami? Latem w Travemünde można to marzenie spełnić i zasnąć w specjalnie zaprojektowanym dwuosobowym koszu plażowym, wsłuchując się w odgłos fal uderzających o brzeg.

Travemünde słynie także z najstarszej nad Bałtykiem XVI-wiecznej latarni morskiej. A w tutejszym porcie cumuje zabytkowy czteromasztowiec Passat z początków XX wieku. To odbywają się regaty żaglowców (Travemunder Woche) i festiwal piasku, gdzie prezentowane są rzeźby z piasku.

Widzicie już siebie na średniowiecznych uliczkach i szerokich plażach Lubeki?

Fot. główna: Olaf Malzahn LTM

 

Na plażę z marcepanowym cappuccino. Lubeka dla rowerzystów

Kilka wieków temu była wolnym miastem z prawem do bicia własnej monety i stała na czele potężnej Hanzy, dziś to idealne miejsce na weekend w duchu slow travel. Urodził się tu Tomasz Mann, a wiele malowniczych uliczek uwiecznił na kartach powieści "Buddenbrookowie. Dzieje upadku rodziny". Lubeka to miasto o niezwykłej energii i zachwycającej architekturze. Kusi niespiesznym tempem życia, bliskością morza i… smakiem marcepanu.

Czytaj więcej
 

Przez różowo-fioletowe okulary. Dolna Saksonia z perspektywy siodełka

Dolna Saksonia łączy w sobie przedgórze, morze i krajobraz nizinny. To drugi co do wielkości i najbardziej zróżnicowany niemiecki kraj związkowy. Można tu zobaczyć idylliczne miasteczka pełne domów z muru pruskiego, przepięknie kwitnące wrzosowiska, zabytki techniki czy monumentalne gotyckie budowle. Brzmi jak idealny przepis na wycieczkę, prawda?

Czytaj więcej
 

Szlakiem średniowiecznych miast portowych

Szlezwik – Holsztyn to region, który zachwyci każdego, dla którego podróżowanie to przede wszystkim kontakt z historią i kulturą europejską. Port Kilonii, flensburski deptak, a także ich okolice – wszystkie te miejsca wypełnione są wyjątkowymi atrakcjami.

Czytaj więcej
uwaga

Niektóre elementy serwisu mogą niepoprawnie wyświetlać się w Twojej wersji przeglądarki. Aby w pełni cieszyć się z użytkowania serwisu zaktualizuj przeglądarkę lub zmień ją na jedną z następujących: Chrome, Mozilla Firefox, Opera, Edge, Safari

zamknij
Wyłącz Adblocka, aby w pełni cieszyć się zawartością tej strony.