Aktywnie z rodziną. Weekend na niemieckim pomorzu
Weekend to za mało, by choćby pobieżnie poznać Meklemburgię-Pomorze Przednie. Ale kto powiedział, że nie można tam wracać po wielokroć, odkrywając te tereny krok po kroku? Tym bardziej, że ciekawych miejsc – i to tuż po przekroczeniu polskiej granicy – nie brakuje.
Godzinami można błądzić po wąskich i krętych średniowiecznych uliczkach hanzeatyckich miast, kryjąc się w cieniu potężnych gotyckich świątyń. Odkrywać nadmorskie kurorty i uzdrowiska, w których przed laty lubili się zatrzymywać cesarze, artyści i pisarze. Podglądać największe w Europie skupisko żurawi czy przemierzać kajakiem meandrujące szlaki meklemburskiego pojezierza. W tym morzu – nomen omen – atrakcji każdy na pewno wybierze coś dla siebie.
10 000 m kw.
ma rynek w Wismarze i jest jednym z największych w północnych Niemczech
Wanny berlińczyków
Pierwsze skojarzenie, gdy myślimy o Meklemburgii to wyspy. Ruszając rowerem ze Świnoujścia już po kilkuset metrach od granicy w krajobrazie zachodzi, na początku nie do końca uchwytna, zmiana. Wszechobecne po polskiej stronie parawany zastępują wiklinowe kosze plażowe. A prowadząca przez las szeroka i oświetlona ścieżka rowerowa wiedzie wprost do Ahlbeck, jednej z trzech miejscowości uzdrowiskowych, w których przed laty chętnie odpoczywali cesarze Prus i Austro-Węgier.
Latem słońce wyłania się tu wprost z morza, a pierwsze promienie rozświetlają biel drewnianego mola z 1898 roku. Tu każdy odwiedzający kieruje swoje pierwsze kroki, natychmiast chcąc poczuć morską bryzę na twarzy. Tuż obok rozciąga się promenada z licznymi knajpkami i barami. Jakże łatwo w tym miejscu cofnąć się w czasie. Wystarczy zamknąć oczy, by zobaczyć dzieci biegające wokół pasiastych namiotów służących za przebieralnie i berlińczyków zanurzonych w wannach z morską wodą. Na pobliskich wydmach, jak nigdzie indziej smakują świeżo złowione i wędzone ryby od rybaków.
Warto też na chwilę odwrócić wzrok od morza i zagłębić się w uliczki, przy których poza okazałymi willami stoją dawne chałupy rybackie, niektóre wciąż pokryte strzechą.
Ruszając dalej ścieżką rowerową lub promenadą, po zaledwie sześciu kilometrach, docieramy do Heringsdorf, kolejnego cesarskiego uzdrowiska, w którym ćwierkanie niezliczonej liczby ptaków zagłusza wszystkie inne dźwięki. Tu lubiła wypoczywać berlińska elita przełomu XIX i XX wieku. Artysta Lyonel Feininger, muzyk Johann Strauß czy pisarze Maxim Gorki, Theodor Fontane, Lew Tołstoj oraz Thomas Mann. Nawet cesarz Wilhelm II chętnie przyjeżdżał tu, by złapać oddech. W Heringsdorf trudno oderwać wzrok od przepięknych willi z wykuszami, wieżyczkami i werandami.
Godzinami można też siedzieć na deskach ponad 500-metrowego, najdłuższego zagospodarowanego mola w Europie, gdzie mieszczą się liczne sklepiki i lokale.
Po kolejnych dwóch kilometrach ścieżką lub promenadą dociera się do ostatniego z cesarskich kąpielisk – Bansin, gdzie wiatr targa koronami poskręcanych w fantazyjne kształty sosen. Założone w 1897 roku uzdrowisko rozciąga się między morzem a jeziorem Schloon.
Tu także znajdziemy piękne wille i drewniane domy rybackie. Bansin, jako pierwsze niemieckie kąpielisko, otrzymał w 1923 roku "zezwolenie na swobodne kąpiele". Spragnieni morskich fal kuracjusze prosto z pensjonatu mogli pójść spacerkiem do plażowego kosza. To była rewolucja, bo dotychczas musieli korzystać z kabin plażowych na kółkach. Do Bansin przez lata ściągały gwiazdy niemieckiej wytwórni filmowej UFA oraz pisarze. Tu mieszkał Hans Werner Richter, założyciel Grupy 47, do której należał m.in. Günter Grass.
Meklemburgia-Pomorze Przednie to 1900 km wybrzeża. Tutejsze plaże są długie, szerokie i w wielu miejscach wciąż całkiem puste. Plaża w Warnemünde na przykład rozciąga się na długości ok. 15 km, a w niektórych miejscach ma nawet 100 metrów szerokości. / Fot. TMV/Suess
Będąc w Meklemburgii nie sposób nie spróbować Fischbrötchen, dania banalnie prostego i zarazem pysznego. Fischbrötchen to po prostu ryba (matjas z zalewy, wędzony łosoś czy makrela) w bułce. Najlepiej smakują te z budek w portach. / Fot. TMV/Suess
Setki kilometrów tras rowerowych, tysiące kilometrów szlaków żeglugowych, niezliczone trasy spacerowe wzdłuż wybrzeża i liczne imprezy. Tu nie sposób się nudzić. We wspomnianym już Warnemünde co roku w sierpniu organizowane jest Hanse Sail – zawody żaglowców. / Fot. TMV/Gaensicke
Spośród licznych zamków i pałaców na szczególną uwagę zasługuje neorenesansowy zamek w Schwerinie, rezydencja wielkiego księcia Meklemburgii. Część komnat mieszkalnych i reprezentacyjnych sal udostępniona jest zwiedzającym. / Fot. TMV/Allrich
Białe perły
Kolejna wyspa, której nie można pominąć planując wyprawę do Meklemburgii, to Rugia z najmniejszym niemieckim Parkiem Narodowym Jasmund, kredowym wybrzeżem i lasami bukowymi, które mają ponad 700 lat. To idealne miejsce na długie spacery czy wycieczki rowerowe.
Najsłynniejsze uzdrowiska Rugii to Sellin i Binz, najchętniej odwiedzane kurorty Niemiec. Spacerując po stylowym Binz z jego wiekowymi domami wczasowymi, drewnianym molo, domem zdrojowym czy budkami plażowymi cofamy się w czasie do końca XIX wieku.
Chcąc dostać się z Sellin do Binz (lub odwrotnie) warto wsiąść do "Pędzącego Rolanda", kolejki wąskotorowej ciągniętej przez parowóz.
Tuż obok Rugii położony jest półwysep Fischland-Darß-Zingst z pięknymi, dzikimi plażami, w tym najpiękniejszą Darß Weststrand, stromymi brzegami i przybrzeżnymi jeziorami oraz jednym z największych w Niemczech parków narodowych. Tu całkowicie można odciąć się od współczesnego zgiełku i zatopić w zupełnie innym, pełnym żurawi, świecie. W malowniczo położonej wiosce Ahrenshoop unosi się artystyczny duch. Podobnie w Zingst, gdzie odbywa się festiwal fotograficzny "horizonte zingst", który przyciąga wielu fotografów z całej Europy.
Molo w Ahlbeck
ma 280 metrów długości. Ze Świnoujścia do tego oraz pozostałych cesarskich uzdrowisk wiedzie promenada i ścieżka rowerowa. / Fot. TMV/Grundner
Naturerbe Zentrum Rügen
to ścieżka wśród koron drzew od długości 1250 metrów oraz 40-metrowa wieża widokowa. Ścieżka poprowadzona jest drewnianymi pomostami zawieszonymi na wysokości od 4 do 17 metrów nad ziemią. / Fot. TMV/Kirchgessner
Na półwyspie
Fischland-Darß-Zingst rozciąga się Park Narodowy Mierzei Pomorza Przedniego – największe w Europie miejsce odpoczynku żurawi przed odlotem na zimę.” Każdej jesieni przylatuje ich tu ok. 30 tysięcy. / Fot. TMV/Growe-Lodzig
Oceaneum w Stralsundzie
a w nim m.in. stacja badawcza, gdzie można obejrzeć różne żyjątka pod mikroskopem; stacja słuchowa z dźwiękami koników morskich, błazenków i langusty oraz możliwość obserwowania pingwinów peruwiańskich. / Fot. TMV/Harms
Pojezierze Meklemburskie
nazywane Amazonią Północy. Znajduje się tu ponad 2000 jezior, a rzeki i kanały tworzą sieć wodną o długości ponad 33 tys. km. Będąc w okolicy zajrzyjcie do Müritzeum, jest tam największe akwarium z rybami słodkowodnymi. / Fot. TMV/Kirchgessner
Podwodny świat Bałtyku
Można też zdecydować się na zupełnie inny wariant poznawania Meklemburgii i ruszyć szlakiem hanzeatyckich miast. Hanza to potężna średniowieczna organizacja handlowa skupiająca miasta północnej Europy.
Zacznijmy od Stralsund, które nazywane jest bramą do Rugii oraz Wismaru. Historyczne centra obu miast wpisane są na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Już sam spacer po wąskich średniowiecznych uliczkach i urokliwych zaułkach dostarcza niezapomnianych wrażeń.
W Stralsund koniecznie zabierzcie dzieci do Niemieckiego Muzeum Morskiego (na starym mieście) i Ozeaneum (w miejscowym porcie), świata rekinów, płaszczek, koników morskich i ośmiornic, od których maluchy nie będą mogły oderwać wzroku. Tu można podejrzeć życie żółwi, które zamieszkują ogromny zbiornik i na dłużej zatrzymać się przy basenie ryb ławicowych, który ze swoimi 17 metrami szerokości i 9 metrami głębokości zajmuje dwie kondygnacje budynku.
Na naszej trasie nie może zabraknąć Rostocku, największego miasta Meklemburgii, siedziby najstarszego, założonego w 1419 roku, uniwersytetu w regionie Bałtyku. W tutejszym kościele Mariackim znajduje się średniowieczny zegar astronomiczny Hansa Düringera, który wciąż pracuje. Dzieciom na pewno spodoba się też zoo. Na 56 ha w lasku Barnstorfer Wald mieszka ponad 2000 zwierząt, reprezentujących ok. 250 gatunków. Spotkamy tu niedźwiedzie polarne, słonie, gepardy, krokodyle czy pelikany.
Z centrum Rostocku blisko do niewielkiej, bo liczącej zaledwie 8 tysięcy mieszkańców, nadmorskiej osady Warnemünde. Ta początkowo niewielka wioska rybacka w XIX wieku przekształciła się w modny kurort.
Przyjeżdżając koleją wystarczy iść za tłumem, by po przekroczeniu starego ujścia rzeki Warnow wejść w urokliwą portową alejkę. Zanim dojdziecie do morza pobłądźcie uroczymi uliczkami najstarszej części dzielnicy. Jednym z symboli Warnemünde jest latarnia z 1897 roku. Warto pokonać strome schody, wspiąć się na szczyt i podziwiać wspaniały widok okolicy.
Niedaleko Rostocku znajduje się także pachnąca truskawkami Wioska Rekreacyjna Karls Erlebnisdorf w Rövershagen. Poza torem wyścigowym ciągników, latającą stodołą czy zwierzęcym teatrem można tu zobaczyć jak produkowane jest mydło, marmolada czy cukierki. Wszystko z truskawek.
Fot. główna: Shutterstock